HOWARD PHILLIPS LOVECRAFT - Listy wybrane. 1901-1927 [recenzja #151]
Pięknie wydane, ale nie dla każdego.
***
OCENA:
Tłumacz i redaktor Mateusz Kopacz zrobił wielką rzecz: wyborem i starannym przekładem tych kilkudziesięciu listów tak naprawdę uchylił starą, zardzewiałą furtę, w którą możemy bez obaw wsunąć głowę i bezceremonialnie podglądać życie Lovecrafta przez okres 20 lat. Chylę czoła, to jest kawał potężnej, żmudnej roboty, którą trzeba docenić.
Dowiemy się naprawdę wiele: z kim HPL spędzał czas, co go inspirowało, gdzie jeździł, co myślał… A wypowiadał się na różne tematy - od oczywistych, literackich, po naukowe i polityczne. Oczywiście często nie miał racji, ale swoje zdanie posiadał. Posiadał także – co niektórych może zaskoczyć – poczucie humoru!
Wynotowałem kilka ciekawostek i spostrzeżeń:
- Uwielbiał włoskie jedzenie (spaghetti!) i ser.
- Bestię w jaskini napisał w wieku 14 lat (!!!).
- Był rasistą i antysemitą, ale z pogardą wypowiadał się też np. o Niemcach („szkopy”).
- Na potrzeby Kącika Patriotycznego znalazłem także dwie wzmianki o Polsce:
Naszym najbardziej prawdopodobnym sojusznikiem w razie wrogości rosyjsko-niemieckiej jest Polska. W tym nowym (!) państwie drzemie nieugaszona nienawiść zarówno do Rosjan, jak i Niemiec.
- Druga nieco mniej przyjemna:
Odwróciłem się i udałem w stronę lądu, opłakując to, że w wiekowych domach na Derby Street mieszkają obleśni Polaczkowie
- Perypetie z kupnem garnituru poniżej 35 dolarów nadają się na podrzędną komedyjkę.
- Polemizował z teorią względności Einsteina (i przegrał).
Chociaż chętnie widzę w Einsteinie prawdziwego naukowca i gorliwie poszukuję prawdy w jego spostrzeżeniach na temat światła - niepoważny jest dla mnie, z całym szacunkiem, jego atak na fundamenty bytu.
Odwiedził m.in. chatę Poego w Fordham na Bronksie oraz słynne Salem. Z obu wypraw przeczytamy długie, szczegółowe relacje.
Zaskoczenia? Nie znajdziemy praktycznie żadnych bezpośrednich wzmianek na temat kobiecości, pożądania, seksu. Smaczkiem dla koneserów może być obserwowanie kiełkującej znajomości z Sonią Greene, która, jak wiadomo, zakończyła się małżeństwem.
![]() |
Jedna z kilkunastu ilustracji. A na niej - Dom o Siedmiu Szczytach w Salem, inspiracja dla znanej książki Nathaniela Hawthorne'a. (fot. Milczenie Liter) |
Czy jest strasznie?
Nie. Poza dwoma wyjątkami…
Pierwszy z nich to sen Lovecrafta, który opisuje w liście o opuszczonym tramwaju i przerażającym tramwajarzu. Ta krótka wzmianka została później uzupełniona kilkoma akapitami przez jednego z dziennikarzy i wydana jako osobne opowiadanie mistrza (Rzecz w świetle księżyca).
![]() |
Ilustracja do "Rzeczy w świetle księżyca". (źródło: www.loneanimator.blogspot.com) |
Drugi z nich to fragment, który zahipnotyzował mnie całkowicie i dałem mu się ponieść w mroczne rejony wyobraźni. List ten (z 24 listopada 1927) należy koniecznie czytać wieczorem!
Wpadłem na pomysł, że moja wielka kamienica z piaskowca jest złośliwą, świadomą istotą - umarłym wampirycznym stworem wysysającym z mieszkańców pewne elementy i zagnieżdżającym w nich ziarna, z których ma wzrastać coś straszliwego, metapsychicznie niematerialnego. Zdawało mi się, że każde zamknięte drzwi skrywają przyczajoną zbrodnię… (…) były skrzydła i korytarze, którymi nie chadzałem (…). Wiem, że nad poziomem gruntu istniały pokoje bez okien, folgowałem też sobie i snułem fantazje o tym, co jest pod ziemią. Całun ciemności i tajemnicy spowijał budynek i zniechęcał do mówienia głośno, czasem też czuło się że w powietrzu wisi coś miazmatycznie namacalnego.
Książka wydana jest naprawdę świetnie. Staranna edycja i dbałość o szczegóły rzucają się w oczy na każdym kroku. Mnóstwo przypisów, kilkanaście ilustracji, interesujący wstęp, a na wewnętrznych stronach okładki mapy okolic, w których zamieszkiwał ojciec Cthulhu. Raj dla oczu!
![]() |
Fragment mapy Manhattanu na wewnętrznej stronie okładki. (fot. Milczenie Liter) |
Mimo to, do strony wydawniczej mam dwa zarzuty. Mniejszy: w środku znajdziemy jedynie listy napisane przez Lovecrafta, a większość z nich adresowana jest do tych samych osób. Z punktu widzenia metodologii ma to sens, ale czasem brakuje różnorodności i kontekstu. Przydałoby się nieraz poznać odpowiedzi rozmówców Samotnika z Providence.
Drugi zarzut - poważniejszy - dotyczy indeksu nazwisk, a raczej jego braku. Jeśli chcecie szybko sprawdzić, w którym liście HPL wspominał o Machenie - jedynym wyjściem będzie przekartkowanie całej książki. Jeśli nie chcecie czytać całej publikacji, ale zżera Was ciekawość, czy Lovecraft wspomniał kiedykolwiek o Chopinie, Grabińskim, Edgarze Allanie Poe itp. - nie dowiecie się tego bez żmudnej lektury kilkuset stron.
Tak się nie robi. Dla publikacji tego typu porządny indeks nazwisk jest obowiązkiem. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał.
***
![]() |
Niektóre listy cieszą oko graficznymi smaczkami. Nie mam tu na myśli tych kilku pixeli na dole strony, zwiastujących mój palec. (fot. Milczenie Liter) |
Czy warto kupić? To zależy. Dla fanów Lovecrafta - zdecydowanie tak. Dla zatwardziałych miłośników literatury grozy - też. Także tłumacze i wydawcy literatury niesamowitej powinni się zainteresować tym tomem, gdyż w środku znajdą wzmianki o całej masie innych utworów z kręgów niesamowitych, z których – niestety - wiele wciąż czeka na polski przekład.
Listy Lovecrafta świetnie się sprawdzą jako uzupełniająca lektura. Jest to rzecz przydatna do nabrania kontekstu, zebrania ciekawostek, czy dalszych prac badawczych. Aaa, wróć, wróć - do prac badawczych jednak średnio, bo nie ma indeksu nazwisk :)
Jednak „zwykły” czytelnik może być zawiedziony. Zdecydowanie odradzam pomysł czytania tej książki od deski do deski, jako wieczorna przyjemnostka. Lovecraft często przynudza, co w połączeniu z przydługawą treścią niektórych listów i powtarzającymi się motywami (skąd my to znamy!), może skutecznie uśpić.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)