HEINAR KIPPHARDT - Aleksander März [recenzja #157]
Literatura w starciu ze schizofrenią.
***
OCENA:
Pewnego niedzielnego popołudnia naszła mnie ochota, by przeczytać książkę, o której nic nie wiem. Bez żadnych uprzedzeń, nadziei, oczekiwań. Pogrzebałem na nieco już zakurzonej półce i wyciągnąłem wciśniętą w kąt książkę ze słynnej czarnej serii PIW-u. Od razu zaatakowała mnie armia germańsko brzmiących imion i nazwisk. Heinar Kipphardt. Aleksander März. Brzmi tak topornie i kanciasto, że bardziej się już nie da. Wchodzę w to!
Autor kompletnie mi nieznany, tytuł nie mówił nic, okładka za to intrygująca. Nada się idealnie.
Zadowolony z siebie (chociaż nie do końca – zakurzona półka, skandal!) zatopiłem się w lekturze.
Heinar Kipphardt opowiada historię pacjenta szpitala psychiatrycznego w Lohbergu, tytułowego Märza. Wychowywany w dysfunkcyjnej rodzinie, która wstydzi się go, nie pokazuje światu, a na imprezach rodzinnych zabrania się odzywać. Wszystkiemu winna zajęcza warga, szpecąca twarz naszego bohatera. Matka wyręcza go we wszystkim, zaś ojciec w nieporadny sposób próbuje wyrobić w nim odruchy „prawdziwego mężczyzny”. März przekracza próg dorosłości będąc kompletnie nieprzygotowanym do życia w społeczeństwie. W wieku 24 lat trafia do zakładu w Lohbergu, gdzie przebywać będzie przez kolejnych kilkanaście lat. Przez trzy lata nie odzywał się do nikogo. Pisze wiersze, listy, a pewnego dnia ucieka ze szpitala. Znajduje nawet miłość.
Książka zbudowana jest w nietypowy sposób. Narratorów jest wielu, a fabuła (sama w sobie szczątkowa) rozdrobniona i pomieszana; jak okruszki po kilku posiłkach, pozostawione na stole przez jakiegoś flejtucha.
Zgodnie z zasadą „od szczegółu do ogółu”, dostajemy do ręki lupę i ślęcząc na kolanach podążamy tropem tych drobinek. Z nich, powoli lecz systematycznie, ukazywać się będzie całościowy obraz.
Puzzle Kipphardta są ułożone chaotycznie, niechronologicznie, pochodzą z różnych źródeł, mają odmienny styl, cel i długość. Część z nich to zapiski samego Märza, ale pomiędzy nimi znajdziemy też opinie innych lekarzy, relacje dra Koflera – zarządzającego szpitalem w Lohbergu, zeznania pielęgniarzy, listy Märza, jego wiersze, fragmenty dziennika Koflera, a okazjonalnie jeszcze inne źródła jak np. wypis z bawarskiego planu krajowego dla upośledzonych z roku 1974.
Punkt widzenia zmienia się nieustannie. Oglądamy życie w zakładzie oczami schizofrenika, by za chwilę spojrzeć na tę samą scenę z perspektywy lekarza.
Daje to niesamowite wręcz wrażenie autentyczności. Nieraz zapominałem, że to w ogóle książka; czułem się jakbym czytał materiały zebrane w jakieś grubej tece, stanowiącej fragment autentycznej historii szpitala psychiatrycznego w Lohbergu.
Dostrzegam w tym pewną wartość terapeutyczną i uświadamiającą, mimo kilkudziesięciu lat, jakie upłynęły od czasu premiery tej książki (1976 rok, polski przekład - 1980).
Mimo tego pozornego chaosu, namiastkę porządku wprowadzają kolejne rozdziały: „Odtworzenie przedklinicznej kariery”, „Opis klinicznej kariery”, czy „Społeczność terapeutyczna”.
![]() |
Poezja Aleksandra Märza. (fot. Milczenie Liter) |
W tych suchych wycinkach tkwi ogromny ładunek emocjonalny. Gdy tylko zdamy sobie sprawę, jak tragiczna jest historia człowieka, który próbuje po prostu żyć, a społeczeństwo notorycznie go odrzuca; który nie ponosi żadnej winy za swój fizyczny defekt i sposób, w jaki wychowywali go rodzice, a jednak to właśnie on zbiera cierpkie owoce tych wydarzeń.
Kipphardt uderza też w cały system. Nie byłem przygotowany na rozdział pt. „Dygresja”, w którym autor bez żadnej zapowiedzi podrzuca garść danych statystycznych. W RFN ponad 600 tysięcy osób cierpi na choroby mieszczące się w obrębie schizofrenii. Za każdego z nich kasa chorych zwraca tylko połowę stawki przeznaczonej dla innych chorych. Konkluzja jest porażająca:
Dziecko urodzone dziś w Republice Federalnej (Niemiec) ma o wiele większą szansę znaleźć się w zakładzie leczniczym niż na uniwersytecie.
Kilkanaście stron później, wśród zwyczajowych fragmentów różnych zapisków i opinii brutalnie uderzył mnie jeden: w latach 1942-1945 zamordowano 270 tysięcy psychicznie chorych i sterylizowano przymusowo nieznana bliżej liczbę ludzi.
Osobny akapit należy się zapiskom Märza. Część z nich jest oczywiście niezrozumiała. Niektóre uderzają celnością spostrzeżeń i przenikliwością umysłu Märza.
W odniesieniu do szkoły powiedział März: - Wyrobiłem sobie zdanie, iż w lukach pomiędzy słowami kryje się rzeczywistość.
- Czy według pana to, czego uczy szkoła, jest błędne?
- Celem pedagogiki jest zatajenie przed uczniem, iż rzeczywistość kryje się przed nim za formułą dwa plus dwa równa się cztery.
No i są jeszcze wiersze Märza. Koślawe i nieporadne, ale zakończone celną puentą, która kryje w sobie zaskakująco wiele głębi. Kipphardt zainspirował się publikacjami psychiatry Leo Navratila, które zawierały wiersze pewnego chorego psychicznie poety.
Matka
Matka to mleko
Miłe ciepłe.
Ale się w nim tonie.
Nie wiem ile w tym prawdy, ale März w swoich notatkach wspomina o kilku ciekawych postaciach świętych (święty Markariusz, który spał sześć miesięcy w bagnie, czy święty Sabeniusz, który jadł wyłączenie zgniłe zboże, nigdy nie zmieniał odzieży i nigdy się nie mył). Wspomina także o pewnym mordercy kobiet, który miał rzekomo przebywać w Piławie.
Jakby tego było mało, mamy tu kilka wątków polskich. März, mimo parszywego umlauta w nazwisku, był Polakiem i za takiego też się uważał. Urodził się w Piławie Górnej. Sam Kipphardt z kolei, urodził się w Łagiewnikach w 1922 roku, a przez kilka lat mieszkał w… Piławie Górnej.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że niezwykły portret Aleksandra Märza, namalowany barwami terapeutycznych doświadczeń Kipphardta, posiada wyraźny odcień autobiograficzny…
![]() | |
Oto i Kipphardt. Zdjęcie z 1964 roku, autorstwa Abisag Tüllmann. (źródło: www.bpk-archive.de) |
Pierwsza połowa książki jest bardzo dobra, druga słabsza – rozmywa się trochę w architektonicznych szczegółach dotyczących budynku szpitala i opisach odwiedzających go gości. I – aż do momentu ucieczki Märza – traci swą moc.
Ciekaw jestem, jak Aleksandra Märza oceniłyby osoby, które mają na co dzień do czynienia ze schizofrenią i zaburzeniami psychicznymi. Ale Kipphardt zdaje się wiedzieć, o czym pisze. Pracował w jednym z berlińskich szpitali, a z wykształcenia jest psychiatrą. März to jego prozatorski debiut – w moim odczuciu wielce udany.
![]() |
Siedem grzechów głównych według Aleksandra Märza. (fot. Milczenie Liter) |
Niecodzienna tematyka oraz sieć powiązań między przedmiotem powieści, jej bohaterami, a samym autorem, mozaikowy sposób prowadzenia akcji czynią z Aleksandra Märza zaskakująco dojrzałą, satysfakcjonującą lekturę.
Nie ma tutaj żadnych zwrotów akcji ani wciągającej fabuły, to bardziej zbiór obserwacji i zapisków poświęconych schizofrenii i próbach jej leczenia, z czego wyłania się bardziej ogólny – i niewesoły – krajobraz leczenia psychiatrycznego w powojennych Niemczech. Bo wetknięte tu i ówdzie fragmenty prawodawstwa niemieckiego wyraźnie sugerują, iż Kipphardt przedstawiając historię jednego pacjenta, ma tak naprawdę inny cel, o wyraźnie szerszym horyzoncie.
Pani od terapii muzycznej chciała nauczyć Alberta normalnego zapisu nutowego. Alberta bawiło to z początku, potem irytowało (…). Powiedział, że nuty są fałszywe, są to dźwięki fałszywej czystości. Każdy dźwięk to kłamstwo w porównaniu z odgłosem ssania, oddychania, darcia papieru .
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)