Sztuczna inteligencja w służbie bloga [ARTYKUŁ]
Czy tego chcemy, czy nie,
sztuczna inteligencja wkraczać będzie w kolejne obszary naszego życia – nawet te,
gdzie jeszcze kilkanaście lat temu wydawało by się to nieprawdopodobne. Nie ma się
co obrażać na świat. Taka jest kolej rzeczy, którą prędzej czy później będziemy
musieli nawet jeśli nie polubić i pokochać, to na pewno zaakceptować.
A skoro narzędzi tych powstaje
coraz więcej, dlaczego nie skorzystać z ich dobrodziejstw i podrasować własnego
bloga?
IBM ma swojego Watsona, OpenAI ma
DALL·E 2, zaś laboratorium Midjourney opracowało narzędzie o tej samej nazwie. Postanowiłem
się przyjrzeć święcącemu ostatnio triumfy Midjourney – sztucznej inteligencji
do tworzenia obrazów na podstawie komend słownych.
Należy założyć konto, a potem za
pomocą platformy Discord wejść na istniejący serwer lub stworzyć swój własny.
Tam można już hasać do woli. Podstawowa komenda zaczyna się od hasła /imagine,
a następnie podajemy tzw. prompt, czyli nasz opis ilustracji i komendy
dotyczące tego, jak ma wyglądać, co przedstawiać, w jakim stylu, jakich
kolorach itp. Bot Midjourney analizuje wprowadzone dane i po maximum minucie
wypluwa grafikę, od razu w czterech różnych wersjach. Można poprosić o „przerzucenie
kostek” i ponowną generację na podstawie tych samych wytycznych, można zmieniać
rozdzielczość uzyskanych obrazów itp.
Każda z tych akcji to tzw. „job”.
Każdemu przysługuje pula 25 darmowych jobów. Później należy wykupić jeden z
płatnych pakietów. Najtańszy z nich to 10 dolarów miesięcznie (przy płatności z
góry za cały rok nawet jeszcze mniej), za co użytkownik otrzymuje limit 200
jobów na miesiąc. To dużo – przynajmniej na moje potrzeby w zupełności
wystarczy. Co ważne, w ramach tego pakietu otrzymujemy prawa do niekomercyjnego
użytku naszych prac w ramach licencji Creative Commons.
Dobra, dosyć gadania,
czas na przykłady praktycznych zastosowań.
1) Napisałem
książkę, ale nie mam okładki.
Nic prostszego, kilka komend w MJ
i już wizualizacja gotowa. Możemy ją dopieszczać do osiągnięcia stanu pożądanego.
Dajmy na to, że książka dotyczy planet i kosmosu. Oto jeden z projektów okładki
zaproponowanych przez Midjourney:
Użyty prompt: "project for a book about space and planets" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Pomysł na logo bloga lub ilustrację inspirowaną nazwą bloga? Pestka. Podajemy odpowiedni prompt i sztuczna inteligencja zaproponuje nam kilka wersji. Efekt:
Użyty prompt: "illustration, silence of the letters" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Wreszcie zastosowanie, które mnie osobiście najbardziej interesuje: ilustracja do recenzji lub artykułu.
Oto kilka przykładów. Powiedzmy,
że piszę coś o Edgarze Allanie Poem, przydałaby się nastrojowa ilustracja; najlepiej rysunek, i to czarno-biały. Wynik:
Użyty prompt: "mysterious illustration for unwritten novel by Edgar Allan Poe" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Dobra, a teraz czas na coś bardziej podchwytliwego. Czarno-biała ilustracja do „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza:
Użyty prompt: "black and white illustration, Ogniem i Mieczem by Henryk Sienkiewicz" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
W międzyczasie zgłodniał Stephen King i zgłosił potrzebę krótkiej przerwy.
Użyty prompt: "Stephen King eating pierogi" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Uczniowie będący świeżo po lekturze „Dziadów” mogą się zemścić na Mickiewiczu:
Użyty prompt: "Adam Mickiewicz having a wild party and drinking alcohol" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
To może teraz zwykła ilustracja do artykułu na temat
stosunku młodzieży do miejskich bibliotek?
Użyty prompt: "background image of young people in public city library" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Recenzujemy Arthura Conana Doyle’a
lub Piąty kier Dana Simmonsa, pilnie potrzebujemy facjaty Sherlocka Holmesa. I
dostaniemy ją – sprawdziłem nawet jak będzie ona wyglądać w wersji witrażowej.
Użyty prompt: "Sherlock Holmes, stained glass style" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Mroczny kowboj wchodzący do saloonu:
Użyty prompt: "mysterious cowboy entering the saloon" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Nasza grafika może być stylizowana na dzieła znanych artystów. Poniżej ten sam opis („stara karczma z dala od uczęszczanych szlaków, obraz”, w 4 wersjach: „Mondrian style”, „Picasso style”, „Salvador Dali style”, „Van Gogh style”.
Użyty prompt: "old inn off the beaten track", a następnie od góry do dołu: "Mondrian style", "Picasso style", "Dali style", "Van Gogh style". (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Najlepsze jest to, że można przerabiać własne zdjęcia. Z mojej twarzy Midjourney uczynił poniższe deformacje:
Użyty prompt: "link do zdjęcia, comic, --c10" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
Gdy zwiększyłem tzw. współczynnik
chaosu do maksimum, zostałem nawet kobietą:
Użyty prompt: "link do zdjęcia, comic, --c100" (źródło: Midjourney, Milczenie Liter) |
I tak dalej, i tak dalej. Ogranicza
nas tylko wyobraźnia. Frazes wyświechtany jak cholera, wiem, ale dokładnie tak
jest.
Oczywiście, to wszystko co
pokazałem, to tylko wprawki na poziomie podstawowym. MJ kryje w sobie o wiele
więcej: zaawansowane komendy, upscaling, powtarzanie rezultatów dla tej samej
komendy itd.
Możliwości tego narzędzia są
niemalże nieograniczone. Nie sposób nie zauważyć ogromnych zalet, jakie
niesie ze sobą ich wykorzystanie.
ALE.
Nie jestem na tyle naiwny, by jedynie
wychwalać pod niebiosa. Jak wszystkie zmiany, także i ta niesie ze sobą pewne
zagrożenia. Wykorzystanie praw autorskich (podobno MJ nigdy nie stworzy dwóch
identycznych obrazów, ale czy na pewno?), nadużycia, fetyszystów, wreszcie
poważne zagrożenie dla wielu profesji, że wspomnę tylko ilustratorów i
projektantów. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Poza tym narzędzie ma też wady użytkowe: średnio
radzi sobie z literami i napisami, często nie rozumie poleceń i tworzy zupełnie coś innego, niż chcielibyśmy zobaczyć.
Tak czy siak, postanowiłem wykorzystywać
Midjourney do częściowego ilustrowania Milczenia Liter. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
I nie wiem czy to dobrze, czy źle,
ale mam dziwne wrażenie, że wkroczyłem na ścieżkę, z której nie ma odwrotu.
Co Wy myślicie na ten temat? Czy tego
typu narzędzia przydadzą się blogerowi?