ADOLFO BIOY CASARES - Sen o bohaterach [recenzja #59]

 


Kawał wyśmienitej literatury. 

***


📕 WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie Kraków
🕒 ROK WYDANIA: 1978
📖 ILOŚĆ STRON: 186

OCENA: 

    


Adolfo Bioy Casares był argentyńskim pisarzem.

Casares przyjaźnił się z Borgesem.

Napisali nawet razem kilka rzeczy (m.in. wyśmienitą książkę detektywistyczną).

Na język polski przetłumaczono też inne książki Casaresa.

Plan ucieczki czytałem, nic wielkiego.

Wynalazku Morela nie czytałem, ale mam.

Taki był z grubsza mój stan wiedzy przed przystąpieniem do lektury. Owszem, dość skromny.

Przyjaciele, małżonkowie, rodzeństwo. Od lewej: Silvina Ocampo, Adolfo Bioy Casares (mąż Silviny), Victoria Ocampo (siostra Silviny), Jorge Borges (przyjaciel Casaresa), plecy  nieznanego mężczyzny.
Źródło: domena publiczna


Sen o bohaterach: tytuł zbytnio nie zachęca, przyznacie. Kojarzy mi się z nadętą powiastką moralizatorską, odwołującą się do wielkich postaci z historii świata i próbującą nas przekonać, że też tacy możemy być. Na szczęście, na całe szczęście, argentyński pisarz poszedł inną drogą.

Poznajemy Emilio Gaunę. Ot, zwykły chłopak z przedmieść Buenos Aires. Ma swoją paczkę znajomych,  przyjaciela Larsena, ma autorytet: doktora Valergę. Pewnego dnia Emilio wygrywa dużą sumę pieniędzy, prawidłowo obstawiając zwycięzcę wyścigów konnych. Jako, że trwa karnawał, postanawia zabrać swoich ziomków (i doktora Valergę) na szaloną, trzydniową zabawę. Oczywiście sam za wszystko płacił. Odwiedzają więc przeróżne lokale, piją, tańczą, zaczepiają dziewczyny, Trzeciej nocy dochodzi do tajemniczych wydarzeń, które na zawsze zmieniają Gaunę. Casares bezlitośnie wodzi czytelnika za nos, bowiem wcale nie zdradza, co się dokładnie wtedy stało.

Ta niewiedza piecze niczym zdarte na asfalcie kolano i nakazuje czytać dalej. Bioy, Ty bydlaku.

Ale: to właśnie dzięki temu zabiegowi utożsamiamy się z Emilio i razem z nim pragniemy po kilku latach powtórzyć trasę karnawału’27 i dowiedzieć się, co takiego się wtedy stało. W 1930 roku Gauna jest już innym człowiekiem, ma żonę Klarę, odsunął się od kolegów. I tak jak kilka lat wcześniej, będąc u fryzjera, postanawia obstawić wyścigi konne. Znowu wygrywa. Zaprasza kolegów i doktora na powtórkę z 1927 roku. I choć świat jest inni, oni sami są inni, zdesperowany Gauna liczy na wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat.

Zawiązując sobie krawat Gauna nalegał:

- A więc nie masz żadnego pewniaka na dzisiejsze wyścigi?

Jakiś pan – ubrany na czarno, z parasolem, o twarzy złowróżbnego ptaka – który już od chwili czekał dyskretnie na swoją kolej, powiedział z widocznym poruszeniem:

- Ależ tak, Pracanico, powiedz mu, że tak. Mam informację poufną, która nie zawiedzie. (…)

W kieszonce kamizelki Gauna znalazł stary bilet tramwajowy. Wyciągnął ołówek; popatrzał na pana w czerni. Ten krzywiąc twarz w niezliczone grymasy zduszonym, syczącym głosem wymówił imię, które Gauna zapisał drukowanymi literami:

- CALCEDONIA.

Kim był ów tajemniczy, ubrany na czarno czarny jegomość?

Zauważmy, że w obu przypadkach katalizatorem wydarzeń staje się wygrana w zakładach na wyścigach konnych. Przypadek? Nie sądzę.

Pytań jest więcej: jak wytłumaczyć tytułowy sen o bohaterach? Jaką rolę w całej fabule pełni każda z postaci? A doktor Valerga?

Ciekawie skonstruowana jest też postać narratora. Stoi na uboczu, nie wtrąca się, jest praktycznie niezauważalny. Byłem wręcz zaskoczony, gdy się w końcu odezwał. Czasem prezentował swoją opinię na temat wydarzeń fabularnych i z pewnością nie był narratorem wszystkowiedzącym:

Przeznaczenie jest wygodnym wynalazkiem ludzi. Co wydarzyłoby się, gdyby niektóre fakty były odmienne? Zdarzyło się to, co miało się zdarzyć; ta prosta lekcja ma skromną, lecz przejrzystą wymowę w historii, którą wam opowiadam. Jednakże ja osobiście w dalszym ciągu wierzę, że los Gauny i Klary byłby inny, gdyby Czarownik nie był umarł.

Klimat tej krótkiej powieści jest absolutnie niepowtarzalny. Z pozoru realistyczny aż do przesady: bohaterowie śpią, rozmawiają, żartują i śpiewają. Wszystko to na przedmieściach Buenos Aires, w brudzie i biedzie. Nad tą warstwą realistyczną unosi się jednak pewien swąd magiczny, jakaś wewnętrzna świadomość, że tak naprawdę dzieje się tam więcej, niż autor nam przekazuje. Że gdzieś poza nami dokonuje się osąd nad naszymi dalszymi losami. To się czuje i ten widmowy fatalizm unosi się nieustannie w powietrzu, w każdym rozdziale.

Bioy Casares.
Źródło: Wikipedia.

Sen o bohaterach jest nabrzmiałym czyrakiem wypełnionym mieszanką aluzji, niedopowiedzeń i tajemnic. Z tą napęczniałą literacką naroślą można zrobić dwie rzeczy: albo prześlizgnąć się po niej, muskając delikatnie, żeby przypadkiem nic z niej nie wyciekło. Dla wariatów druga możliwość: przebić, przedziurawić i pozwolić ujść wydzielinie, którą wepchnął tam Casares.

W pierwszym przypadku otrzymacie przyzwoitą książeczkę. W drugim głębokie, wielowarstwowe dziełko, które przy wszystkich swych zaletach na dodatek czyta się przyjemnie.

Wybór należy do Was.

 

Komentarze

  1. Bardzo zachęcająca recenzja. Najbardziej intryguje mnie to, co piszesz o klimacie: „Nad tą warstwą realistyczną unosi się jednak pewien swąd magiczny, jakaś wewnętrzna świadomość, że tak naprawdę dzieje się tam więcej, niż autor nam przekazuje”. Podobne wrażenie miałam, kiedy zaczynałam czytać „Pedro Páramo” J.Rulfo. I masz rację, że tytuł nie zachęca. Mnie kojarzył się z książką o wojnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Aga! :) Zapewniam, że "Sen o bohaterach" nie ma nic wspólnego z wojną. Na szczęście! A dzięki Twojej recenzji, „Pedro Páramo” trafiło na moją listę życzeń i jestem bardzo ciekawy, czy spełni oczekiwania. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)

Copyright © MILCZENIE LITER