Diabli wiedzą co... [recenzja #61]

 


Diabelsko nierówny, opasły tom. 

***


📕 WYDAWNICTWO: Iskry
🕒 ROK WYDANIA: 1972
📖 ILOŚĆ STRON: 672

OCENA: 

       
   

Wszystko zaczęło się na targu staroci. Spomiędzy książek o historii lotnictwa i dziesiątek wydań Karola Maya, wyłonił się różowy napis na czarnym tle. Zaciekawiony tytułem, zerknąłem na okładkę. Dla zasady zapytałem o cenę. Kilka złotych. Ha! Już wiedziałem, że jestem kupiony. Po lekkim targowaniu się, książka również została kupiona.

Pierwsze, wizualne wrażenie jest bardzo dobre. Niezła okładka, spójna oprawa graficzna całego zbioru, świetne ilustracje Bohdana Butenki, przemyślana czerwono-czarna kolorystyka i masa drobnych ornamentów robią robotę.

Gorzej niestety wypada sama literatura. Wydaje mi się, że niepotrzebnie poezję wepchnięto między opowiadania. Ci, którzy nie przepadają za poezją (jak ja), zostają zmuszeni do przedzierania się przez liryczne gąszcze. A można było podzielić książkę na dwie części, lub – jeszcze lepiej – zrobić z tego dwa osobne tomy. Wszystkie historie zawarte w tomie dotyczą w jakiś sposób diabła.

Oczywiście, jak w prawie każdej antologii, poziom jest nierówny. Taki naprawdę nierówny. Obok kilku klejnocików znajdziemy bez problemu rasowe zapychacze. Skupmy się jednak na błyskotkach.


8 najlepszych opowiadań:

8. Kornel Makuszyński – "Pan z kozią bródką"

Opowieść pewnego poety, który po śmierci bliskiego (którego pieszczotliwie nazywa „starym kutwą”) postanawia się rozerwać. Przebywając akurat w małym, obskurnym miasteczku, trafia do równie obskurnego lokalu, gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności przebywa akurat objazdowy kabaret. Też obskurny. Wkrótce zawiązuje się niezwykle ciekawa znajomość z dyrektorem kabaretu, którego twarz była jednocześnie brzydka i pociągająca… Lekkie i przyjemne opowiadanie. A zakończenie to już przykład przewrotnego poczucia humoru Makuszyńskiego, które mi akurat bardzo odpowiada.

Ów jegomość jest bohaterem większości utworów.
(źródło: Milczenie Liter)

7. Bolesław Prus – "Nawrócony"

Jedno z największych pozytywnych zaskoczeń. Stary, dobry Bolesław Prus, którym katuje się młodzież w szkołach. Tymczasem do rąk dostajemy naprawdę udane, zgrabne opowiadanko. Leciwy skąpiec, którego jedynym życiowym sensem było bezcelowe gromadzenie bogactwa i starych rupieci, trafia do piekła. Najpierw cieszy się, spotykając swych towarzyszy do grania w karty, wkrótce jednak mina mu rzednie. Diabły wcale nie są zachwycone z jego obecności… Nawet one nie widziały jeszcze takiego skąpiradła.

6. Wiktor Woroszylski – "Białe robaki"

Zaczyna się bardzo ciekawie.

A pewnego wieczora burza przeleciała gwałtowna, trzy pioruny jak widły płomienne w miasto wbijając – pierwszy w farę, drugi w cerkiew, trzeci zaś w synagogę, i tej samej nocy bzy rozpustne przekwitły, także przed czasem. W polnych bruzdach za pługiem robaki blade się wiły, których ptactwo nie chciało ruszać (…)

Wkrótce pojawiła się pierwsza ludzka ofiara… na szyi miała cieniutką pręgę, zupełnie jak te robaki…Później napięcie nieco opada, ale i tak oddaję Woroszylskiemu, że stworzył ciekawą, diabelską opowiastkę.

5. Jerzy Gierałtowski – "Karczma nad Bzurą"

Klimatyczna rzecz z wyraźnym, choć nienachalnym akcentem patriotycznym. Trzeba się przestawić na staropolski język. Niewprawionym (jak ja) ciężko będzie wszystko zrozumieć. Ale gdy się już przyzwyczaimy… Opowieść Gierałtowskiego wchodzi jak miód. Akcja dzieje się w zasadzie tylko na terenie tytułowej karczmy, co dodaje smaczku. Kim są tajemniczy goście, przybyli wieczorem i knujący nad losem Polski? Knajpiany półmrok, napitki, tańce i wyzwiska, bitki i tajemnicze wydarzenia… Jest sarmacko dobrze!

4. Andrzej Szczypiorski – "Dama z medalionem"

Bohater przybywa do niewielkiej mieściny, gdzie ma wygłosić wykład na temat kinematografii. Morze, bryza, majowa, słoneczna pogoda… Wszystko zapowiada się aż za dobrze. I faktycznie – podczas wykładu nasz bohater nagle z niewiadomego powodu zaczyna się czuć nieswojo… Jego uwagę przykuwa pewna dama siedząca przy oknie.

Spoglądała na mnie uważnie, uparcie, widziałem w łagodnym świetle sali jej duże oczy, jak dwie złociste pszczoły, nieruchome, a przecież żywe, zdumiewająco żywe. Była to dręcząca sekunda, oderwałem wzrok od tych pszczół, zdało mi się przez moment, że słyszę wyraźnie ich brzęczenie wokół mojej głowy.
Cóż te mniszki wyrabiają?
(źródło: Milczenie Liter)

3. Jarosław Iwaszkiewicz – "Matka Joanna od Aniołów"

Do położonego w niewielkim Ludyniu klasztoru sióstr urszulanek zostaje wezwany egzorcysta, ojciec Suryn. Po drodze dochodzą go plotki o dziwnym zachowaniu sióstr, w szczególności przełożonej zakonu, zwanej matką Joanną od Aniołów. W międzyczasie przyczepia się do niego natrętny nieznajomy, niejaki Wołodkiewicz. W karczmie Suryn otrzymuje dziwną wróżbę z ust karczmarki, do zakonu lada dzień ma przybyć królewicz Jakub, a w mieścinie panoszy się żydowski cadyk, podobno wizjoner… W takim otoczeniu Iwaszkiewicz niespiesznie i kunsztownie rozwija sieć fabuły, niczym pająk swoją sieć… Stawia na drodze Suryna (i czytelnika) kolejne dylematy. Świetne, klimatyczne, opowiadanie, zmuszające do myślenia.

2. Jarosław Iwaszkiewicz – "Kościół w Skaryszewie"

Nie jest to bynajmniej opowiadanie grozy, choć zawiera pewne elementy niesamowite. Smaczku całej historii dodaje fakt, że Skaryszew wraz ze swoim kościółkiem istnieją naprawdę. Wikary Konrad R. zostawił pewnego dnia otwarte drzwi kościoła. Do świątyni wchodzi tajemniczy młodzian, zwany Rysiem. Prosi księdza o spowiedź, ponieważ przybył do Skaryszewa aby wykonać wyrok śmierci na jednym z mieszkańców. Zaskoczony ksiądz zaczyna dopytywać o kogo chodzi, cała sprawa nie daje mu spokoju… Wkrótce stanie przed poważnym dylematem.

Kościół w Skaryszewie - widok współczesny.
(źródło: Wikipedia)

1. Stefan Grabiński – "W domu Sary"

Znany każdemu miłośnikowi grozy wampiryczny, wyśmienity klasyk Grabińskiego.

 ***

Jako, że twórczość Grabińskiego znam dość dobrze, prawdziwym odkryciem była dla mnie proza Iwaszkiewicza. Nie wiedzieć czemu, miałem go za nudziarza, kolejnego z zastępów pisarzy pławiących się z lubością w wojennej martyrologii. Tymczasem w dwóch zaprezentowanych opowiadaniach jest zupełnie odwrotnie. Są to wielowymiarowe opowieści, inteligentne i sprytne, a przy tym wręcz ociekające klimatem. Przy tym wszystkim, dobrze się je czyta, chociaż wymagają skupienia i uwagi. Nie sprawdzą się jako lektura na chybcika, podczas gotującej się zupy lub wczytującym meczu na FIFIe.

Miłym zaskoczeniem jest też nowelka Prusa plus kilku autorów, których twórczości dotąd nie znałem, jak Szczypiorski czy Woroszylski. W połączeniu z jednorodną tematyką zbioru i świetną szatą graficzną, polecam serdecznie. Każdy znajdzie coś dla siebie, chociaż wyższej oceny dać nie mogę, ponieważ zbyt wiele tu utworów średnich i słabych.

 

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER