[POLSKIE NIESAMOWITOŚCI #04] Anna Olimpia Mostowska - Mroczne opowieści

 



Groza: 1/3, fantastyka: 2/3

***


📕 WYDAWNICTWO: Armoryka
🕒 ROK WYDANIA: 2010
📖 ILOŚĆ STRON: 114


 OCENA:    

      



Kobieta pisze opowieści grozy? 200 lat temu? W Polsce? I to nawet nie do końca swoje, bo wprost przyznaje się do zrzynki od innych autorów?! No bądźmy poważni, to nie brzmi dobrze.

Ale przewrotny los raz jeszcze przyszykował niespodziankę: Mroczne opowieści to naprawdę solidne rzemiosło, które wciąż się warsztatowo broni mimo upływu wielu (wielu, wielu…) lat. Autorka – Anna Olimpia Mostowska – to też ciekawa postać. Pisarka, tłumaczka, kobieta światowa, emancypantka, przez wiele lat przebywała zagranicą. Uwielbiała historie o duchach. Dobrze się schowała w mrokach historii: nie znamy nawet dokładnej daty jej narodzin i śmierci.


W 1806 roku publikuje trzytomowy cykl pt. Moje rozrywki, w którym znajdują się także trzy utwory prezentowane w niniejszym zbiorku, wydanym w 2010 roku.

Zanim przejdę do opisu tychże opowieści, kilka słów o wydaniu. Sandomierskie wydawnictwo Armoryka mogło się spisać lepiej. Tytuł Mroczne opowieści jest nieadekwatny do treści książki. To bardziej baśnie z elementami grozy i fantastyki, niż „mroczne opowieści”, jakakolwiek by nie była ich definicja. Moim zdaniem, autorka wsączyła w swe historie zbyt mało mroku i ciemności, by usankcjonować taką nazwę.

Dwa – aż się prosi o rys biograficzny lub chociażby krótką notkę o autorce. Brak także jakiejkolwiek informacji o źródle tekstów – czy mają one więcej wydań? Na którym z nich bazowała Armoryka? Czy tekst został uwspółcześniony? Nie są to może pytania uniemożliwiające mi codzienną egzystencję, ale szkoda, że wydawca nie pofatygował się, by dostarczyć czytelnikowi odpowiedzi.

Krótki przegląd zawartości. Jak to było popularne w owych czasach, większość opowiadań ma swój podtytuł.

Matylda i Daniło

Czyli „powieść żmudzka”. Szkatułkowa opowieść: narratorka znajduje w archiwum manuskrypt napisany przez swoją prababcię, w którego prawdziwość nie wątpi. Rękopis przedstawia historię Gryzaldy, mieszkającej wraz z dwoma córkami (Matyldą i Klarą) w małym domku u podnóża góry zamkowej.  Kobiety prowadzą ubogi żywot, dzielą się wszystkim co mają, ale i tak są przedmiotem plotek. Skąd mają pieniądze na żywność dla potrzebujących? Dlaczego nie dopuszczają do siebie mężczyzn? Z jakiego powodu matka nie pozwala Matyldzie na spotkania z Daniłem? Odpowiedzi na te pytania, zagrzebane w mrokach przeszłości, szybko wychodzą na jaw…

To w zasadzie baśń z dreszczykiem, całkiem zgrabna.


Cudowny szafir, czyli talizman szczęścia

Jeśli Matylda i Daniło to baśń, Cudowny szafir jest baśnią absolutną. Tylko sceneria zupełnie inna: Bliski Wschód, Bagdad, Alladyn (nie ten). Historia jakby żywcem wyjęta z Baśni tysiąca i jednej nocy.

Do Alladyna przybywa zamaskowana kobieta, oferując sprzedaż wspaniałego pierścienia. Tego samego dnia, tajemniczy starzec oferuje kupcowi Nadyrowi nabycie identycznego pierścienia. Wkrótce Alladyn i Nadyr zostają oskarżeni o kradzież pierścienia. Coś tu jest nie tak… Rozpoczyna się gra spod znaku sekretów i zemsty; tylko kto jest jej reżyserem?

Cudowny szafir… to orientalna baśń, którą przeczytamy z lekkim uśmiechem pobłażania, ale bez cienia nudy.

Choć momentami dość przewidywalna i infantylna, pokazuje, że Mostowska bez problemu radzi sobie w różnych stylistykach.

Posąg i salamandra

Ostatnia opowieść Mostowskiej zawiera w sobie najwięcej chyba elementów grozy i tajemniczości. Noc, burza, ciemny las, opuszczone wieże, zagubieni wędrowcy, światełko dochodzące zza uchylonych drzwi… Standardowa mieszanka środków literackich, zręcznie jednak przez autorkę wymieszana. Podtytuł uczciwie sugeruje, że historia ta jest „z Wilanda naśladowana”.

Naturalna ciemność gęstej sosnowej puszczy pomnożona przez czarne chmury tak go otoczyła, iż – gdyby nie oślepiający blask błyskawic – nie mógłby rozeznać przedmiotów oddalonych o dwadzieścia kroków. Dzięki poświacie bijącej od piorunów dostrzegł starą wieżę, zniszczoną przez czas. Jej wierzchołek wznosił się nad zdziczałym gaikiem, zasadzonym na małym wzgórku. To miejsce zdało się podróżnemu najlepsze do schronienia się od nawałnicy.

I w ten sposób, po ledwie 100 stronach, docieramy do końca przygody z twórczością Anny Olimpii Mostowskiej. Oczywiście, pani Mostowska z domu Radziwiłł (tak, była księżną po Radziwiłłach) zostawiła po sobie więcej. W wydanych jakiś czas temu Opowieściach niesamowitych z języka polskiego (recenzja TUTAJ) znajdziemy Strach w Zameczku – humorystyczną przypowiastkę w anturażu gawędy o duchach, a na stronach Polony kilka innych dziełek, m.in. opowieść o księżniczce Astoldzie (TUTAJ).

Powiem szczerze, że jestem zaskoczony ponadczasowością tych powiastek. Jak każdą dobrą baśń, czyta się ją dobrze nawet po kilkuset latach. Autorka stosuje ciekawe zabiegi: szkatułkowa struktura Matyldy i Daniła, czy podwójna narracja Posągu i Salamandry. Do tego liczne retrospekcje, pojawiające się w każdym z opowiadań. Wciąż są to jednak baśnie, stworzone na cudzą, zagraniczną modłę.

Mimo różnej scenerii i zróżnicowanego natężenia fantastyki i grozy, o wszystkich trzech opowieściach można w zasadzie napisać to samo: momentami infantylne, momentami intrygujące, z wątkami miłosnymi, archetypicznymi i przewidywalnymi postaciami. Ale: czyta się gładko i przyjemnie.

Droga Pani Mostowska – kreatywnością może Pani nie grzeszyła (urodą podobno również, choć to oczywiście sprawa indywidualna), ale talentu to Pani nie brakowało.


Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER