SERGIO GALINDO - El Bordo [recenzja #66]

 


Pocztówka z meksykańskiej prowincji.

***


📕 WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
🕒 ROK WYDANIA: 1960
📖 ILOŚĆ STRON: 172

OCENA:    

   


Kolejny raz mam przyjemność gościć Sergio Galindo na Milczeniu Liter.

Ten niedoceniany i całkowicie zapomniany w Polsce meksykański pisarz potrafi pisać. Posiadł dar angażowania czytelnika w swoje historie, chociaż nie są one wcale ani porywające, ani przełomowe, ani specjalnie oryginalne. Jak słusznie ocenia wydawca:

(…) powieść tę możemy śmiało polecić czytelnikowi nie szukającemu skomplikowanych, zawiłych rozważań psychologicznych, arcysubtelnej analizy charakterów, czy też modnych we współczesnej prozie „udziwnień” stylu narracji. Jest to raczej po prostu dobra lektura rozrywkowa, utrzymana przy tym na poziomie na tyle wysokim, by mogła i bardziej wymagającemu czytelnikowi dostarczyć sporo satysfakcji.

Fabuła to banał nad banałami:

Do wiejskiej posiadłości w meksykańskiej Jalapie przybywa pochodzący z tych stron Hugo, wraz ze świeżo upieczoną żoną Esterą. Hugo jest wspaniały, namiętny, ale dużo pije i łatwo wpada w gniew. Dla Estery Jalapa to inny świat: obce miejsce, obcy ludzie, których dopiero zacznie poznawać. Obawia się, jak zostanie przyjęta, czy odnajdzie się w nowym środowisku. Na przybycie młodożeńców czekają niecierpliwie mieszkańcy rezydencji: brat Hugo, Gabriel, ich matka Dona Teresa oraz jej siostra, ciotka Joaquina. Jest też piękna żona Gabriela, Lorenza oraz ich kilkuletni syn Eusebio.

Estera poznaje jalapskie (?) zwyczaje, oswaja się z domownikami i wkrótce zaczyna się orientować w panujących relacjach. Ku jej zaskoczeniu, stosunki Hugo z Joaqiną są bardzo napięte. Ich codziennie kłótnie psują dobry nastrój domowników. Atmosfera gęstnieje z dnia na dzień, tragedia wisi w powietrzu… A w tle dobrze nam znane rodzinne niesnaski, ukryte pragnienia i marzenia.

Zdaje sobie sprawę, że brzmi to jak streszczenie przeciętnej ekwadorskiej telenoweli. Mimo to, całkiem dobrze się bawiłem .

Jalapa. Pięknie tu!
(źródło: www.travelagewest.com)

Z Jalapą sąsiaduje tytułowe El Bordo. Mieścinka okryta mgłą… Praktycznie niewidoczna, ale obecna w myślach i rozmowach mieszkańców Jalapy. Odczytuję ją jako symbol ludzkich dziwactw… kryjących się na wyciągnięcie ręki w nas samych, ale często niewidocznych na co dzień. Dopiero w odpowiednich warunkach cechy te wypełzają z nas, niczym nikomu niepotrzebna, tłusta gąsienica. Tak właśnie było z Hugo: Jalapa to jego miejsce, i właśnie tam, wśród rodziny i najbliższych, jego wewnętrzne El Bordo wyłaziło na wierzch, zmieniając go nie do poznania. Na to Estera nie była przygotowana.

El Bordo nie ma w sobie frenetycznej pasji dusznego, roztańczonego Meksykańskiego karnawału, ani tym bardziej ulotnej magii Grzybojada (recenzja TUTAJ).

Jest tym, czym jest: całkowicie przewidywalną, choć niepozbawioną uroku pocztówką z meksykańskiej prowincji.


Komentarze

  1. A ja lubię książki o kobietach, które wprowadzają się do domu męża i poznają jego rodzinę oraz rodzinne tajemnice, więc z chęcią przeczytałabym tę książkę. Na tym zdjęciu Jalapa rzeczywiście jest bardzo piękna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz takie książki, a jeszcze Jalapa Ci się podoba - nie ma innej opcji, powinnaś się udać na randkę z Sergio Galindo :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)

Copyright © MILCZENIE LITER