RANPO EDOGAWA - Gąsienica [recenzja #74]

 


"Japoński Edgar Allan Poe" daje czadu.

***


📕 WYDAWNICTWO: Tajfuny
🕒 ROK WYDANIA: 2019
📖 ILOŚĆ STRON: 194

OCENA:    

   


Gdy powiemy szybko: „Edogawa Ranpo”, tak jednym ciągiem, bez przestoju – edogawaranpo - powinno to zabrzmieć prawie jak „Edgar Allan Poe”.  Edgar Allan Poe → „Edogaa aran poo” → „Edogaaaranpo” → „Edogawa ranpo”. Taki był przynajmniej zamysł Edogawy, który nie ukrywał swojej jawnej inspiracji Poem. Dlatego też to właśnie amerykańskiemu pisarzowi niesamowitemu poświęcił swój pseudonim (naprawdę nazywał się Tarō Hirai).

Jakimś cudem, twórczość Ranpo nie była dotąd znana polskiemu czytelnikowi. Te haniebne zaniedbanie zostało z gracją naprawione przez warszawskie wydawnictwo Tajfuny. W ten oto sposób do moich rąk trafiła elegancka, smukła książeczka w czerni i bieli.

Wewnątrz czai się solidny wstęp oraz 7 nikczemnych opowieści Edogawy. Niektóre z nich można zaklasyfikować jako kryminał (Test psychologiczny, Spacerowicz na poddaszu), są też historie z pogranicza horroru, groteski i dziwactwa, jak tytułowa Gąsienica czy Sen na jawie. Ale nazwy gatunków to tylko klisze. Najważniejsza jest przecież przyjemność z czytania. W tym przypadku bardzo duża. Poza tym Edogawa prezentuje solidną dawkę poczucia humoru, a celne, zaskakujące zakończenia stanowią kolejne potwierdzenie jego nieprzeciętnego warsztatu.

Bierzmy lupę i przyjrzyjmy się pokrótce każdemu opowiadaniu.

Test psychologiczny

Ubogi student nazwiskiem Fukiya dowiaduje się od przyjaciela o wdowie, która ukryła majątek swego zmarłego męża. Niewinna pokusa wkrótce staje się obsesją Fukiyi. Obmyśla niecny plan wzbogacenia się, oczywiście kosztem przyjaciela i majętnej wdowy. Po miesiącach przygotowań nadchodzi czas działania… Czy plan idealny Fukiyi był faktycznie idealny?

Czerwony pokój

Siedmiu znudzonych życiem mężczyzn tworzy tajemniczy klub. Spotykają się w tytułowym czerwonym pokoju bez okien, gdzie opowiadają sobie mrożące krew w żyłach historie. Wszystko po to, by poczuć dreszcz prawdziwych emocji. Gdy pewnego razu nowy członek klubu, pan T., opowiada zebranym swoją historię, ciężko im uwierzyć, że jest prawdziwa… i że sami będą świadkiem jej finału.

Sen na jawie

Mglista wizja, nie wiadomo do końca czy to sen, czy nie. Długa zakurzona ulica na obrzeżach miasta, grupa mieszkańców stłoczona wokół dziwnego mówcy o bladej twarzy. Podśmiewają się z tego, co mówi, nie wierzą w ani jedno słowo, a jednak nie potrafią przestać słuchać… Świetna rzecz.

Spacerowicz na poddaszu

Saburo Goda cierpiał chyba na swego rodzaju chorobę umysłu, bo nieważne jakich rozrywek zażywał, jakich zajęć próbował – cokolwiek by robił, świat wydawał mu się zupełnie nieciekawy. W końcu – zupełnym przypadkiem – odzyskuje radość z życia. A wszystko dzięki poluzowanej desce w szafie jednego z mieszkań, które wynajął w nowowybudowanym apartamentowcu. Umożliwia mu to wejście na poddasze i podglądanie innych lokatorów budynku. Wkrótce samotne wędrówki po poddaszu przestają wystarczać Saburo...

Ranpo Edogawa z filuternie podniesionymi brwiami.
(źródło: AnimeClick.it)

W objęciach fotela

Słynna pisarka Yoshiko otrzymuje niepokojący list od jednego z fanów. To stolarz, którego specjalnością są fotele. W liście zdradza on zamiłowanie do ukrywania się wewnątrz foteli, które sam stworzył. Yoshiko kręci z niedowierzaniem głową. Kolejny wariat. Dopiero po chwili orientuje się, że list czytała siedząc w pięknym, masywnym fotelu…

Gąsienica

Wśród opinii czytelników często spotkać można komentarze w stylu „ohyda”, „obrzydliwe” itp. Wiadomo, każdy odbiera inaczej, no ale bez przesady. Nie bądźmy hipokrytami: ludzie zaczytują się w krwawych kryminałach, gdzie dzieją się o wiele gorsze rzeczy i nikogo to nie burzy. W każdym razie Gąsienica to mocne, bezkompromisowe dziełko, które daje do myślenia. Trudno o nim zapomnieć jeszcze przez wiele dni po zakończeniu lektury. Nie sposób się też domyślić, co w pokręconej wyobraźni Edogawy jest tytułową gąsienicą. Czołówka zbioru.

Podróżny z wyszywanym obrazem

Podobało mi się najmniej, choć i tu Edogawa zachwyca potęgą swojej wyobraźni. Tajemniczy pasażer w pociągu, z tajemniczą przesyłką. Nieco baśniowa historia.

Już w tych krótkich opisać widać jak na dłoni, co fascynuje japońskiego pisarza. To ów mechanizm psychologiczny, który luzuje bariery nałożone na nas przez sumienie i dopuszcza do wycieku zła. Weźmy takiego Fukiyę – ot, zwykły poczciwy studencina, który początkowo nawet nie myślał o morderstwie. To przyszło z czasem. Los niejako podetknął mu okazję pod nos. I oto właśnie clue, które nęci Edogawę. Pytanie, które bezceremonialnie wpycha czytelnikowi w gardło japoński pisarz: czy w każdym z nas drzemie złoczyńca? Czy w odpowiednich warunkach (dla każdego innych) będziemy w stanie zabić? Nie są to przyjemnie rozważania.

Książka wydana jest w piękny sposób. Starannie, elegancko, artystycznie.
Brawa dla wydawnictwa Tajfuny!
(fot. Milczenie Liter)

Edogawa ma wyśmienite pomysły. W pierwszym opowiadaniu student Fukiya poddany zostaje tytułowemu testowi psychologicznemu. Autor postanowił zamieścić wyniki całego testu w stosownej tabelce, dzięki czemu czytelnik może sam dokonać analizy wyników, zanim zrobi to detektyw Akechi.

W Spacerowiczu na poddaszu nuda prowadzi bohatera kolejno na strych, otwiera wrota podglądactwa, kusi do splunięcia śpiącemu niżej sąsiadowi do ust, aż w końcu zmusza do przekroczenia kolejnej granicy.

I tak dalej, i tak dalej. Niczym nieskrępowana wyobraźnia Edogawy budzi mój szczery podziw.

Dodatkowym smaczkiem jest postać detektywa Kogorō Akechiego, który pojawia się w kilku opowiadaniach. Zawsze uśmiechnięty, rozluźniony, skromny, a zarazem bezlitośnie logiczny. Nie umknie mu żaden szczegół.

Większość znanych mi pisarzy podąża utartymi wcześniej ścieżkami – Edogawa jakby biegł na ślepo, wydeptując swoje własne szlaki w literackim lesie zbrodni i niesamowitości. Chcę podkreślić, że choć inspirowany Poem, świat Edogawy jest jego własnym światem, żadną tam kalką.

Dla każdego fana kryminałów, grozy, Poego, literatury japońskiej i wszelkiej maści dziwactw oraz eksperymentów – lektura absolutnie obowiązkowa.

Okładka autorstwa malarki Shimury Toshiko do "Potwora z Samotnej Wyspy", wydanie z 1987 r.
(źródło: Amazon)

Na koniec wspaniała wiadomość: wydawnictwo Tajfuny pracuje w pocie czoła nad polskim przekładem słynnej powieści Edogawy pt. Potwór z Samotnej Wyspy. Jak poinformowało mnie wydawnictwo, Potwora… na rynku spodziewać się możemy w okolicach Halloween.

Komentarze

  1. Ogromnie podoba mi się inicjatywa wydawnictwa Tajfuny, by przybliżać dzieła japońskich artystów i artystek z początku XX wieku, i często takich, którzy jeszcze na polski nie byli tłumaczeni. Zbioru "Gąsienica" jeszcze nie znam, ale jako, że literaturę japońską poznaję metodycznie, to jest pewien, że prędzej czy później po niego sięgnę. No i cieszy wiadomość, że można spodziewać się przekładu powieści Ranpo Edogawy, bo o ile opowiadania sobie cenię, to zawsze chętniej sięgam po nowele czy powieści ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)

Copyright © MILCZENIE LITER