WALTER DE LA MARE - Piękna Berenika [recenzja #88]

 


Bracia Grimm + Poe + Alicja w Krainie Czarów.

***


📕 WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Alfa
🕒 ROK WYDANIA: 1988
📖 ILOŚĆ STRON: 202

OCENA:    




Chociaż Walter de la Mare pozostawił po sobie wielką spuściznę, w tym kilkadziesiąt opowieści grozy, polski czytelnik dostaje do rąk bardzo skromny wycinek jego twórczości. Składa się na niego kilka rozproszonych po różnych zbiorkach opowiadań oraz Piękna Berenika – kolekcja ośmiu baśniowych historii. De la Mare świetnie czuł się w prozie dziecięcej, w 1947 roku otrzymał nawet nagrodę Carnegie Medal za zbiór Collected Stories for Children. Nagrodę tę otrzymali w późniejszych latach m.in. C.S. Lewis (1956 r. za Ostatnią bitwę), Terry Pratchett (2001 r. za Zadziwiającego Maurycego i jego edukowanych gryzoni), czy Neil Gaiman (2010 r. za Księgę cmentarną).

Collected Stories for Children zawiera 17 opowieści, z czego osiem wybrał polski wydawca. Skąd taka decyzja i dlaczego wybrano akurat te opowiadania – nie mam pojęcia, ale wyczuwam w powietrzu wątek finansowy. Wielka szkoda.


I od razu przyznam, że de la Mare mnie pozytywnie zaskoczył. Piękna Berenika to zbiór baśni. Nie przepadam za bajkami, te są jednak napisane naprawdę świetnie. Wartka akcja, przekonywujący bohaterowie, i jakieś takie wszechobecne przeczucie, że autor tylko puszcza do nas oko. Podczas lektury bawiłem się przednio.

Walter de la Mare.
(źródło: poemanalysis.com)

Kolejnym atutem książki jest plastyczny, giętki język. W oryginale zachwyca, aż chce się przeżuwać i miętosić w ustach soczyste słowa i rymowane zwroty jak na przykład: „nothing but a dumb, tumebledown, hugger-mugger antiquated old hodmadod”. To opis stracha na wróble, (akurat te opowiadanie polski wydawca wyciął), zachwycił także członków kapituły Carnegie. Polski przekład staje na wysokości zadania, a tłumacz i poeta Łukasz Nicpan dwoi się i troi by oddać wszystkie językowe frykasy. Zazwyczaj udaje mu się ta sztuka.

Spod krzaczastych brwi wpatrywał się w takich chwilach chmurnym wzrokiem w połyskliwe, gładkie włosy córki, jakby pragnął na zawsze zakuć ich blask w ciężkim spojrzeniu, niepomny – zda się – na to, że przemijanie, pleśń, rdza i przypadek są nieodłączną częścią życia na ziemi, na której nie cichną nigdy głuche, miarowe, nieubłagane kroki Czasu.

Gawędy Waltera de la Mare są prawdziwie czarodziejskie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Pełne niewymuszonego uroku, ukrytych smaczków, doprawione szczyptą tajemnicy i niesamowitości. Piękna Berenika to przemyślane, pełne smaku połączenie Alicji z krainy czarów, braci Grimm i Edgara Allana Poe. Nawet jeśli odrzucają Was czarodziejskie marynarki, złośliwe wróżki, dziwne karły, czy Król Ryb, warto dać szansę brytyjskiemu pisarzowi. Mimo pewnej dozy przewidywalności, jaką narzuca z góry bajka i legenda, autor potrafi zaskoczyć. Konia z rzędem temu, kto domyśli się zakończenia Mucho-Marii.

Spis treści "Pięknej Bereniki".
(fot. Milczenie Liter)

Miłośników grozy zainteresować mogą szczególnie dwie historie, zahaczające wyraźnie o rejony niesamowitości. Chrzestna Alicji opowiada historię 17-letniej Alicji, która pewnego dnia otrzymuje zaproszenie od swej matki chrzestnej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że matka chrzestna ma 350 lat, a Alicja nigdy wcześniej się z nią nie widziała. Pełna niepokoju, udaje się z matką do małej mieściny, gdzie w zarośniętym parku znajdował się pałac, w którym mieszkała staruszka. Zapraszając młodziutką chrześnicę, realizuje ona pewien plan, chce jej bowiem ofiarować coś niezwykłego…

Alicja zgromadziła z czasem bogatszą niż większość dziewczynek kolekcję lalek (…). Twarz żadnej z nich nie była wszelako tak zimna i beznamiętna jak ta, na którą teraz patrzyła – przechylona na bok, w mantylce i czepku ze srebra i koronek, pozbawiona wyrazu, bez cienia smutku, bez śladu uśmiechu. Drobniutkie zmarszczki, które nie oszczędziły nawet powiek, upodobniały ją do sporządzonej z niezwykłą dokładnością mapy.

Niczym poszukiwacz skarbów, wbijający wzrok w plan tajemniczej wyspy, pochylała się Alicja nad tą twarzą – gdy wtem małe oczka otworzyły się i przeszyły ją czujnym, badawczym spojrzeniem.

Z kolei Tajemnicze ślady to rzecz obowiązkowa dla każdego miłośnika grozy i kotów. Poznajemy starą pannę Chauncey, mieszkającą w domu ukrytym pośród wrzosowisk. Od zagrody najbliższego sąsiada dzieliły ją prawie 2 kilometry. Oprócz niej, jedynym lokatorem Domu na Rozstajach – bo tak się zwał – był kot Mruks. De la Mare nie bawi się w żadne hocki-klocki i sztuczne pompowanie narracji zbędnymi opisami przyrody. Już pierwsze zdanie opowieści zaostrza apetyt na jego dalszy ciąg:

Dopiero po wielu wspólnie przeżytych latach panna Chauncey zauważyła, że w zachowaniu jej kota jest coś niezwykłego, wręcz niepokojącego.

Ilustracja Anny Bauer do opowiadania pt. "Tajemnicze ślady".
(fot. Milczenie Liter)

Warto wspomnieć o zakończeniu, dość nietypowym, bo otwartym. W historiach z dreszczykiem z tamtych lat nie była to zbyt częsta praktyka.

Zwinięty w kłębek, wąsatą mordką zwracał się w stronę ognia. W pewnym momencie panna Chauncey dostrzegła na niej uśmieszek tak odrażający, jakiego nigdy przedtem nie widziała na kocim obliczu. – Mruks! – krzyknęła gniewnie. Natychmiast czujnie błysnęło jedno wielkie ślepię, jak gdyby mysz pisnęła gdzieś w pobliżu. Przez chwilę zimno lustrowało pannę Chauncey, po czym jęło się zwężać: chłodne spojrzenie odpłynęło w głąb czarnej źrenicy i Mruks zaczął mruczeć.

Dwa wspomniane wyżej opowiadania należą do najlepszych. Reszta to baśniowe przypowieści, zbliżone poziomem. Ale uwaga uwaga: w Pięknej Berenice nie ma ani jednego słabego punktu. Wszystkie opowiadania są co najmniej niezłe.

Dobre wrażenie potęgują ciekawe ilustracje Anny Bauer. Z pozoru mało ekspresyjne (przypatrzcie się twarzom – są pozbawione jakiejkolwiek mimiki, zmarszczek – w żaden sposób nie odzwierciedlają wieku postaci), kryją jednak w sobie jakiś wykoślawiony urok. Pod tym względem przypominają opowiadania Waltera de la Mare.

Ilustracja Anny Bauer do opowiadania pt. "Król ryb".
(fot. Milczenie Liter)

Wiele możliwych interpretacji, żywy język, świetne pióro i nieskrępowana wyobraźnia umiejscawiają baśniowe dykteryjki Waltera de la Mare gdzieś pośrodku literatury dziecięcej i „dorosłej” sprawiając, iż każdy czytelnik, niezależnie od swej metryki, zazna takiej samej radości z lektury - choć niekoniecznie z tych samych powodów.

 

Ciekawostki

  • podobno de la Mare szczerze nie znosił swojego imienia. Znajomi i rodzina mówili na niego „Jack”
  • przez 18 lat pracował w dziale statystyki Standard Oil, wówczas największego na świecie potentata branży paliwowej
  • pod koniec życia żywił platoniczne uczucie do opiekującej się nim pielęgniarki, znanej jako „N” (naprawdę: Nathalie Saxton).

Komentarze

  1. Poszukam, bo przepadam za baśniowymi opowieściami. :)
    Wydaję mi, choć to na pewno nie jest literatura dla dzieci, że podobnie wykorzystuje motywy baśniowe Angela Carter w "Czarnej Wenus".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a ja poszukam w takim razie Angelę Carter - opisy "Czarnej Wenus" brzmią co najmniej intrygująco. Jeśli lubisz baśniowe opowieści, nie ma opcji, żeby de la Mare Ci się nie spodobał :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)

Copyright © MILCZENIE LITER