TOMASZ STAWISZYŃSKI - Reguły na czas chaosu [recenzja #114]

 


Bardzo potrzebna książka.

***


📕 WYDAWNICTWO: Znak
🕒 ROK WYDANIA: 2022
📖 ILOŚĆ STRON:  244


                    OCENA:                      

               
 
 

Niewiarygodne, ale do sięgnięcia po publikację Stawiszyńskiego zachęciła mnie osoba zawodowo związana z piłką nożną, a – jak wiadomo – ludzie z tego kręgu stereotypowo uważani są za głupców. Tymczasem w jednym z wywiadów Dawid Szwarga, 33-letni zaledwie trener Rakowa Częstochowa, polecił lekturę książek starszego od niego o 13 lat filozofa. Trener piłkarski poleca filozofa! – ileż oksymoronowej abstrakcji kryje się w tym zdaniu.

Piłkarze mają relatywnie krótką drogę do sławy. Filozofom jest trudniej, muszą przedzierać się przez nieuczęszczane ścieżyny, otoczeni leśną głuszą i echem własnych rozmyślań. Nie wiem, czy filozof może być gwiazdą, ale jeśli tak – Tomasz Stawiszyński jest na dobrej drodze. Autor kilku książek, podcastów, wcześniej m.in. redaktor działu kultura w „Dzienniku” oraz szef działu krajowego i publicystyki w „Newsweeku”. Prowadzi audycje radiu TOK FM. Swoje przemyślenia regularnie zamieszcza na stronie internetowej stawiszynski.org, gdzie można nawet wykupić subskrybcję (wysokość miesięcznego abonamentu waha się od 15 zł do 500 zł, przy czym abonamenty za 50, 100, 200 i 500 zł oferują dokładnie takie same korzyści…).

Zaczynem Reguł na czas chaosu był tekst zamieszczony w „Tygodniku Powszechnym” oraz przekora autora, by pokazać, że filozofowanie może prowadzić do konkretnych zaleceń i rekomendacji, i tym samym posiadać ów rys funkcjonalny, który zgodnie ze stereotypem nie jest jednym z atrybutów filozofii.

Autor zebrał więc 11 aktualnych tematów, które i jemu nie dają spokoju. Omawia pokrótce ich genezę, mechanizm działania i zagrożenia, które ze sobą niosą, by na końcu rozdziału uraczyć czytelnika bezlitośnie logicznymi wnioskami.

Stawiszyński Tomasz w nieco gniewnej, ale i luzackiej pozie. 
(zdjęcie pochodzi z recenzowanej książki)

Stawiszyński w elokwentny, a zarazem przystępny sposób prowadzi czytelnika przez gąszcz swego rozumowania. Z konsekwencją - a nieraz i brawurą - docieramy wspólnie do konkluzji, owej reguły na czas chaosu.

I tutaj często może pojawić się zawód. Niektóre z owych reguł są tak oczywiste, że każdy rozumujący człowiek już je zna, a może i nawet stosuje.

Przykładowo - apokalipsa. Zgodzimy się chyba wszyscy, że we współczesnym świecie świetnie sprzedają się newsy o kataklizmach. Nadciąga zima stulecia, będzie wojna, wkrótce kolejna pandemia – itp. Sami zresztą napędzamy koniunkturę, klikając w chwytliwe nagłówki portali internetowych i wczytując się w przesadzone, wyssane z palca przepowiednie. Sieją w nas niepotrzebny niepokój, napełniając kiesę reklamodawców i możnych świata wirtualnego. Co zrobić w takiej sytuacji? Jak zachować zdrowy rozsądek?

Otóż, rada brzmi: nie dać się porwać apokaliptycznej narracji o końcu świata. Niejedna taka sytuacja zdarzała się w historii ludzkości i niejedna się jeszcze wydarzy. A zdecydowania większość tego typu wieści to zwykłe fake newsy. Hmm. To wszystko prawda, ale też truizm. Liczyłem na coś, sam nie wiem… bardziej wyrafinowanego? Zaskakującego?

Paradoksalnie, bardziej atrakcyjne jest więc rozumowanie Stawiszyńskiego, niż konkluzja, do której ono prowadzi.

Pozostałe z rad to: unikać polaryzacji, ograniczać media społecznościowe, przestać się oburzać.

Nie dać się narracjom o nadciągającym końcu świata, lecz zarazem oswajać się z własną przemijalnością.

Spis treści, czyli w zasadzie książka w pigułce.
(fot. Milczenie Liter)

Pielęgnować w sobie dysonanse poznawcze, konflikty wewnętrzne oraz ciekawość świata. Poznawać różne punkty myślenia. I czytać książki. Te ostatnie zalecenie połechtało mnie mile, wszak bez czytania nie wyobrażam sobie życia.

Momentami jest to doprawdy pasjonująca lektura. Najciekawsza chyba wtedy, gdy Stawiszyński opowiada o mechanizmach i algorytmach stosowanych w wirtualnym świecie, które żerują na ludzkich emocjach.

Nasze mózgi (…) łatwo pozwalają nam zapomnieć, że gdzieś tam, za karykaturalnym awatarem (…) jest jakiś żywy człowiek. Ze swoja podmiotowością, osobistą historią, ze swoimi bliskimi relacjami, lękami, obawami, koszmarami sennymi, emocjami, słowem: z całym swoim życiem, które w jednej chwili zostaje publicznie zdewaluowane, wyśmiane i zredukowane do poziomu mema.

Stawiszyński zauważa, że dzisiejszy świat (szczególnie - choć nie tylko - ten cyfrowy) chce naszego zainteresowania i walczy o nie z podziwem godnym lepszej sprawy. Z tym że robi to tylko po to, by na naszej uwadze i poświęconym czasie zarobić. Jesteśmy pionkami, monetyzowanymi przez bogatych cybernetycznych możnowładców. Brzmi jak teoria spiskowa, ale takie są fakty. Spostrzegło to wielu, spostrzegł też Tomasz Stawiszyński. Paradoksalnie, sam się w ów trend wpisuje... Krytykując różnej maści cudowne poradniki z prostymi receptami na skomplikowane problemy, robi przecież dokładnie to samo: publikuje zbiór reguł dotyczących złożonych aspektów naszej codzienności.

Cynizm?

Nie mniej jednak nie sposób odmówić Stawiszyńskiemu umiejętności przejrzystego rozumowania, wyciągania logicznych wniosków i lekkiego pióra, co przekłada się na jasny, konkretny przekaz. Urozmaica go jędrne, soczyste słownictwo oraz mnóstwo nawiązań do świata nauki, kultury i sztuki.

Oczywiście, nie zawsze i nie każdy będzie się z nim zgadzać. To nawet dobrze. Autor jest apologetą racjonalizmu, który wyżej stawia mędrca szkiełko i oko niż emocje i odruchy serca. Przekazy ewangeliczne nazywa mitologiami, itp. Znajdzie się jeszcze kilka innych kontrowersji.

Ja podpisuję się obiema rękami pod krytyką kultu działania, niepohamowanego pędu do zmiany, czy uwielbianego przez wszelkiej maści coachów postulatu „życia w zgodzie ze sobą” – plagami, które trawią współczesny świat, i które – mam nadzieję – szybko przeminą.

Pierwszeństwo myślenia przed działaniem nie oznacza przecież zaniechania działań, lecz wyłącznie takie działanie, które faktycznie ma sens i szansę powodzenia.

Wartością dodaną książki są rekomendacje czytelnicze dla spragnionych większej dawki wiedzy. Po każdym rozdziale autor przedstawia inspirującą listę publikacji – „lektur na czas chaosu”. I choć wiele z nich to dzieła monumentalne, sądzę, że każdy łakomczuch będzie usatysfakcjonowany. Bardzo dobry pomysł.  

Czy ta książka jest potrzebna? Zdecydowanie tak. Okazuje się, że reguły na czas chaosu mają wiele wspólnego z odchudzaniem: w obu przypadkach dobrze znamy większość podstawowych zasad, którymi należy się kierować, co nie zmienia faktu, że zbyt rzadko je stosujemy. Reguły na czas chaosu zbierają je do kupy, dzięki czemu po prostu oszczędzamy czas. Poza tym, jak już wspomniałem, prześledzenie rozumowania, które doprowadziło do wykrystalizowania się tych zasad powoduje, że lepiej je rozumiemy, a więc i większa szansa, że się do nich zastosujemy. Na szczęście publikacja napisana jest normalnym, zrozumiałym (choć nafaszerowanym inteligentnymi zwrotami) językiem, a nie żadnym pseudonaukowym bełkotem.

Tego typu książki powinny się znaleźć na liście lektur obowiązkowych dla szkół średnich. A dla pana Stawiszyńskiego mam propozycję. Byłoby świetnie, gdyby napisał coś na kształt takiego poradnika, ale dla szkól podstawowych, np. klas 6-8… Takie wprowadzenie do pułapek życia i świata wirtualnego, do mechanizmów, które rządzą tym uniwersum. Spróbować w ten sposób kształtować i przestrzec najmłodsze pokolenia – czyż nie byłaby to gra warta świeczki?

We współczesnej przestrzeni medialnej (…) istnieje niewątpliwa nadreprezentacja przemądrzałych, dysponujących władzą i pokaźnym kapitałem – nie tylko symbolicznym – starszych mężczyzn, którzy zaciekle bronią własnej pozycji i własnych interesów.

Ocena, jak widać, 7.5/10, ale trochę bliżej siódemki niż ósemki. 

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER