JOAQUIM MACHADO DE ASSIS - Lustro i inne opowiadania [recenzja #97]

 


 Zapomniana rewelacja z Brazylii.

***


📕 WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
🕒 ROK WYDANIA: 1975
📖 ILOŚĆ STRON: 230 



                    OCENA:                      

               
  
 

Na początku foralmalności, żeby mnie nikt do sądu nie podał: ilustracja nagłówkowa to dzieło amerykańskiego malarza, Carrolla Dunhama ze strony www.arionpress.com.

***

Wydawnictwo Literackie znowu to zrobiło. Przeczytałem kolejną, absolutnie losową, pozycję z serii „Proza iberoamerykańska” i trafiłem na kolejny skarb. Znów mam pisać, że to nieznana, zapomniana perełka? Ileż można.

Swoją drogą, to nie do wiary, że Joaquim Maria Machado de Assis (1839 – 1908) – kompletnie zapomniany w Polsce – w Brazylii jest powszechnie uważany za jednego z najwspanialszych pisarzy w historii (jeśli nie najprzedniejszego).

Recenzowany zbiorek to swego rodzaju unikat. Nie stanowi bowiem tłumaczenia równoległego z wydawnictwa obcojęzycznego, jest za to autorską selekcją nowelek de Assisa wybranych z kilku różnych zbiorów (pisarz doczekał się ich jedenastu). Szkoda tylko, że nie znajdziemy tutaj "A Missa do Galo" („Popołudniowa msza”), uważanej za najlepsze opowiadanie ever, jakie ma do zaoferowania brazylijska literatura.

Styl de Assisa jest bardzo charakterystyczny.  Narrator wie wszystko i co chwilę zwraca się z jakąś uwagą bezpośrednio do czytelnika:

Tak, doktor Jeremiasz był prosty, miły, skromny, tak skromny, że… Ale nie zmieniajmy porządku opowiadania. Zacznijmy od początku.

Vilela, Kamil i Rita, trzy imiona, przygoda i żadnych wyjaśnień na ich temat. Damy je teraz.

Znacie syjamskie akademie? Wiem dobrze, że w Syjamie nigdy nie było akademii; ale przypuśćmy, że tak, że były cztery, i posłuchajcie.

Obecnie przygotuj się, czytelniku, na takie samo zdumienie, jakie było udziałem całego miasteczka, kiedy się dowiedziano, że wszyscy wariaci z Zielonego Domu mieli być zwolnieni.

- Wszyscy?

- Wszyscy.

Po wydaniu tego polecenia chłopak położył się do łóżka i czytelnik może uczynić to samo, jeśli czyta mnie nocą. W następnym rozdziale dowie się, kim był młodzieniec i czym się skończyła sprawa z portfelem.

Dzięki temu prostemu zabiegowi łatwo zaangażować się w lekturę, która momentami bardziej przypominała rozmowę z dobrym znajomym, niż obcowanie z literaturą. Narrator sprawia wrażenie dobrodusznego wujka, który z nieodłącznym uśmiechem na ustach opisuje ludzkie słabostki. Jak słusznie zauważa w posłowiu tłumaczka, Janina Klave, „autor wyciąga [je] na wierzch jakby od niechcenia, jakby nieco znużony widowiskiem stale powtarzających się wad i śmiesznostek człowieka, jego słabości i próżności”.

Akcja gawęd de Assisa toczy się w drugiej połowie XIX wieku, zazwyczaj w okolicy lat 1859-1860. Miejscem akcji pisarz uczynił Rio de Janeiro, w którym mieszkał przez całe swoje życie. Znał więc od podszewki każdą ulicę i każdy brudny zaułek.

Rio de Janeiro w roku 1860. Litografia autorstwa Eugéne Cicériego i Philippe Benoista.
(źródło: www.martinez-fleurot.com)

Brazylijski pisarz co chwilę wyciąga z rękawa ciekawy pomysł fabularny, który powoduje, że nie sposób się oderwać od lektury. Zdrady, szaleńcy, zabójstwa, niewytłumaczalne zbiegi okoliczności, intrygujące naukowe teorie, zaskakujące zwroty akcji – wszystko to znajdziecie w „Lustrze”.

Wszechstronność Machado de Assisa budzi mój szczery podziw. Potrafi odmalować wszystko: od unoszącego się w powietrzu erotycznego napięcia („Pasterka”, gdzie 17-letni bohater zostaje uwikłany w dziwną rozmowę z 30-letnią żoną swego sąsiada, w oczekiwaniu na pasterkę), przez quasi-naukowe dysputy („Lustro”, którego bohater wysuwa ciekawą teorię o istnieniu dwóch dusz: zewnętrznej i wewnętrznej), po tragikomiczny „Ostatni rozdział”, w którym niedoszły samobójca tłumaczy się z decyzji o odejściu z tego świata, rozgadując się niemiłosiernie i co chwilę zerkając na zegarek, by przypadkiem nie przegapić momentu, który sobie wyznaczył na śmierć. W każdej sytuacji de Assis odnajduje się bez problemu. Jest świadomym swej klasy pisarzem, a przemyślana konstrukcja jego opowiadań budzi mój podziw i szacunek.

Bardzo odpowiada mi także subtelne poczucie humoru brazylijskiego pisarza. Czytając w pośpiechu, można nie zauważyć pewnych smakowitych fragmentów. Patrzcie na to, poezja:

Na nieszczęście nasz młodzieniec [nazwiskiem Coelho – przyp. Milczenie Liter] gonił wówczas za inną dziedziczką z podobną sumą, z tą różnicą, że osoba, o której mowa, była wyjątkowo ładna.

Coelho był przekonany, że określenie „piękność róży” musi się rymować z „posag duży”, bo jeszcze w tym okresie nie rozumiał wiersza białego.

I choć brak tu grozy i niesamowitości, de Assis był prawdopodobnie pod wrażeniem prozy Poego (w 1883 roku przetłumaczył nawet „Kruka” na portugalski). Oto, co mówi narrator opowiadania „Sam!”:

Wielki pisarz, Edgar Poe, opisuje w jednym ze swych cudownych opowiadań bieg pewnego człowieka przez ulice Londynu, w miarę jak pustoszały, z oczywistą intencją, aby nigdy nie znaleźć się w samotności.

(chodzi o opowiadanie pt. „Człowiek tłumu” – przyp. Milczenie Liter).

Nie da się ukryć, że to spis treści.
(fot. Milczenie Liter)

Tradycyjnie, wyróżnię 5 opowiadań, które najbardziej przypadły mi do gustu:

5. Obiad

42-letni Germanik Seixas jest bliski śmierci głodowej. Rozważa samobójstwo, spotyka jednak znajomego sprzed lat. Po krótkiej rozmowie przejęty przyjaciel postanawia pomóc: stawia Germanikowi obiad, załatwia pracę. Wszystko wydaje się wracać do normy, ale z każdym kolejnym dniem Seixas zaczyna coraz bardziej nienawidzić wybawcy. Czy owo spotkanie było naprawdę zrządzeniem losu, czy może jego złośliwym chichotem?

[…] szedł wolnym krokiem przez jedną z zewnętrznych alejek, zawracając, gdy dochodził do jej końca, zatrzymując się na skrzyżowaniach, wypatrując czegoś w powietrzu, czegoś niewidocznego, co mogło być problemem lub spółgłoską, a było ni mniej, ni więcej, tylko tym prostym i nagim dylematem: jeść lub umrzeć.

Tak, przyjacielu czytelniku, Germanik Seixas nie jadł od dwudziestu czterech godzin i znajduje się obecnie między problematycznym śniadaniem a pewnym samobójstwem. Żołądek i wieczność ubiegają się o niego z jednakowym uporem.

4. Korzystne małżeństwo

Wszystko zaczyna się w momencie, gdy bohater („wysoki, chudy młodzieniec”) znajduje na ulicy cudzy portfel, a w środku pewien liścik… Chociaż jego treść była dość mglista, ów młodzian na jego podstawie dedukuje nadawcę i odbiorcę, po czym postanawia incognito wkroczyć do gry. Jest to początkiem tyleż zabawnych, co zaskakujących perypetii. Jedna z bohaterek opowiadania ma tendencję do nadużywania w rozmowie mdłych westchnień typu „och!, lub – dla odmiany – „ach!”. Subtelna, lecz cięta ironia autora objawia się po raz kolejny, gdy jeden z podrozdziałów nazywa on „Ach!”.

A puenta de Assisa (nie pierwszy i nie ostatni raz) wyśmienita. Niby zabawna, lecz po chwili daje do myślenia.

3. Wróżka

Kamil wyśmiewa się z Rity, która odwiedziła wróżkę. Nie są parą; mają romans, a mężem Rity jest jednocześnie przyjaciel Kamila. Spotykają się po kryjomu. Sielankę przerywa bilet, który Kamil otrzymuje od męża Rity: „Przyjdź do nas natychmiast, ale to natychmiast; muszę z tobą mówić bezzwłocznie”.

Gnany złymi przeczuciami, udaje się na spotkanie. Po drodze przejeżdża obok domu, w którym przyjmuje wróżka… Zakończenie mistrzowskie, rach-ciach, szast-prast i po sprawie.

Mistrz rozkminia zakończenie nowego opowiadania.
(źródło: domena publiczna)

2. Galeria pośmiertna

Genialny pomysł de Assisa, szczególnie dla miłośników psychologii. Posłuchajcie sami: umiera Joachim Fidelis, lubiany i szanowany przez wszystkich, bogaty, inteligentny, były poseł.

Bardzo był tu lubiany ze swymi pięknymi manierami, ze swoim talentem do rozmawiania z każdym – mądrze z mądrymi, głupio z głupimi. Był chłopięcy z chłopcami, a nawet dziewczęcy z dziewczętami.

Kilku bliskich i sąsiadów (a każdy z nich coś Fidelisowi zawdzięczał) spotyka się, przeglądając pamiątki po zmarłym. Ku swym zaskoczeniu, odkrywają ukryty dziennik Fidelisa… W tym momencie aż mnie skręca, żeby zdradzić, co się w nim znajduje, ale tego nie zrobię. Powiem tylko, że wtedy właśnie de Assis najlepiej pokazuje swój kunszt. Świetna rzecz!

1. Psychiatra

Najdłuższe ze wszystkich (50 stron). Fabuła arcyciekawa: oto małe, brazylijskie miasteczko Itaguai. Miejscowy lekarz, powszechnie szanowany Szymon Bacamarte, miłośnik nauki, postanawia wybudować schronisko, swoisty „dom wariatów”, do którego trafiać będą szaleńcy z Itaguai i okolicznych miasteczek. I faktycznie tak się dzieje. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy pod pozorem objawów szaleństwa, Bacamarte zamyka w domu kolejnych mieszkańców, nieraz wbrew ich woli. Jego bezkarność zaczyna niepokoić władze oraz pozostałych mieszkańców…  

Około trzydziestu osób przyłączyło się do balwierza, zredagowało i zaniosło do Rady Miejskiej petycję. Rada odmówiła jej przyjęcia, uzasadniając decyzję tym, że Zielony Dom jest instytucją publiczną i że nauki nie można poprawiać zarządzeniami administracyjnymi, a tym mniej ulicznymi ruchawkami.

Będą zwroty akcji, bunty, zaskakujące wnioski doktora Bacamarte. A wszystko w jednej mikropowieści, która w historii Zielonego Domu zaklęła historię całych cywilizacji, przewrotów i ustrojów politycznych.

Kto wie, czy i tutaj nie inspirował się de Assis twórczością Poego – „Psychiatra” zdaje się luźno nawiązywać do „Systemu doktora Smoły i profesora Pierza”.

Jedna z wielu świetnych ilustracji do "Psychiatry" autorstwa brazylijskiego malarza Candido Portinariego.
(źródło: domena publiczna) 

Jeszcze raz Portinari.
(źródło: domena publiczna)


***

To wręcz niesamowite, że opowiadania, które powstały w drugiej połowie XIX wieku, nie zestarzały się ani trochę. De Assis w taki sposób skonstruował fabułę, że nawet po 150 latach jego historie czyta się bez cienia zażenowania, bez tego wyrozumiałego kiwania głową, którym nieraz wyrażamy chwalebne zrozumienie dla anachronizmów i przestarzałej, zardzewiałej składni.

Przewrotne zakończenia, swobodny styl, ciekawe zwroty akcji, ojcowska wyrozumiałość dla ludzkich słabości to cechy, które wyróżniają twórczość Machado de Assisa. Niektóre z jego opowiadań to prawdziwe dziełka, które bez problemu dorównują największym światowym osiągnięciom na tym polu.

Naprawdę mocna "ósemka".

 

Ciekawostki

- Machado de Assis nie skończył żadnej szkoły, sam nauczył się kilku języków obcych, by móc poznać największe dzieła światowej literatury,

- ożenił się z białoskórą kobietą , Carolina Augusta Xavier de Novais, mimo iż cała jej rodzina była przeciwna temu związkowi (de Assis był Mulatem). Kto miał rację? Nie wiem, ale faktem jest, że przeżyli razem 35 lat,

- fanami jego twórczości są m.in. Salman Rushdie, Guiilermo Cabrera Infante, Carlos Fuentes, czy Woody Allen.


Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER