HOWARD PHILLIPS LOVECRAFT - Listy wybrane. 1901-1927 [recenzja #151]

 


Pięknie wydane, ale nie dla każdego.

***


📕 WYDAWNICTWO: Vesper
🕒 ROK WYDANIA: 2024
📖 ILOŚĆ STRON:  548


                    OCENA:                      

               
 

Tłumacz i redaktor Mateusz Kopacz zrobił wielką rzecz: wyborem i starannym przekładem tych kilkudziesięciu listów tak naprawdę uchylił starą, zardzewiałą furtę, w którą możemy bez obaw wsunąć głowę i bezceremonialnie podglądać życie Lovecrafta przez okres 20 lat. Chylę czoła, to jest kawał potężnej, żmudnej roboty, którą trzeba docenić.

Dowiemy się naprawdę wiele: z kim HPL spędzał czas, co go inspirowało, gdzie jeździł, co myślał… A wypowiadał się na różne tematy - od oczywistych, literackich, po naukowe i polityczne. Oczywiście często nie miał racji, ale swoje zdanie posiadał. Posiadał także – co niektórych może zaskoczyć – poczucie humoru!


Wynotowałem kilka ciekawostek i spostrzeżeń:

  • Uwielbiał włoskie jedzenie (spaghetti!) i ser.
  • Bestię w jaskini napisał w wieku 14 lat (!!!).
  • Był rasistą i antysemitą, ale z pogardą wypowiadał się też np. o Niemcach („szkopy”).
  • Na potrzeby Kącika Patriotycznego znalazłem także dwie wzmianki o Polsce:
    Naszym najbardziej prawdopodobnym sojusznikiem w razie wrogości rosyjsko-niemieckiej jest Polska. W tym nowym (!) państwie drzemie nieugaszona nienawiść zarówno do Rosjan, jak i Niemiec.

  • Druga nieco mniej przyjemna:
    Odwróciłem się i udałem w stronę lądu, opłakując to, że w wiekowych domach na Derby Street mieszkają obleśni Polaczkowie

  • Perypetie z kupnem garnituru poniżej 35 dolarów nadają się na podrzędną komedyjkę.
  • Polemizował z teorią względności Einsteina (i przegrał).

Chociaż chętnie widzę w Einsteinie prawdziwego naukowca i gorliwie poszukuję prawdy w jego spostrzeżeniach na temat światła - niepoważny jest dla mnie, z całym szacunkiem, jego atak na fundamenty bytu.

Odwiedził m.in. chatę Poego w Fordham na Bronksie oraz słynne Salem. Z obu wypraw przeczytamy długie, szczegółowe relacje.

Zaskoczenia? Nie znajdziemy praktycznie żadnych bezpośrednich wzmianek na temat kobiecości, pożądania, seksu. Smaczkiem dla koneserów może być obserwowanie kiełkującej znajomości z Sonią Greene, która, jak wiadomo, zakończyła się małżeństwem.

Jedna z kilkunastu ilustracji. A na niej - Dom o Siedmiu Szczytach w Salem, inspiracja dla znanej książki Nathaniela Hawthorne'a.
(fot. Milczenie Liter)


Czy jest strasznie? 

Nie. Poza dwoma wyjątkami…

Pierwszy z nich to sen Lovecrafta, który opisuje w liście o opuszczonym tramwaju i przerażającym tramwajarzu. Ta krótka wzmianka została później uzupełniona kilkoma akapitami przez jednego z dziennikarzy i wydana jako osobne opowiadanie mistrza (Rzecz w świetle księżyca).

Ilustracja do "Rzeczy w świetle księżyca".
(źródło: www.loneanimator.blogspot.com)

Drugi z nich to fragment, który zahipnotyzował mnie całkowicie i dałem mu się ponieść w mroczne rejony wyobraźni. List ten (z 24 listopada 1927) należy koniecznie czytać wieczorem!

Wpadłem na pomysł, że moja wielka kamienica z piaskowca jest złośliwą, świadomą istotą - umarłym wampirycznym stworem wysysającym z mieszkańców pewne elementy i zagnieżdżającym w nich ziarna, z których ma wzrastać coś straszliwego, metapsychicznie niematerialnego. Zdawało mi się, że każde zamknięte drzwi skrywają przyczajoną zbrodnię… (…) były skrzydła i korytarze, którymi nie chadzałem (…). Wiem, że nad poziomem gruntu istniały pokoje bez okien, folgowałem też sobie i snułem fantazje o tym, co jest pod ziemią. Całun ciemności i tajemnicy spowijał budynek i zniechęcał do mówienia głośno, czasem też czuło się że w powietrzu wisi coś miazmatycznie namacalnego.

Książka wydana jest naprawdę świetnie. Staranna edycja i dbałość o szczegóły rzucają się w oczy na każdym kroku. Mnóstwo przypisów, kilkanaście ilustracji, interesujący wstęp, a na wewnętrznych stronach okładki mapy okolic, w których zamieszkiwał ojciec Cthulhu. Raj dla oczu!

Fragment mapy Manhattanu na wewnętrznej stronie okładki.
(fot. Milczenie Liter)

Mimo to, do strony wydawniczej mam dwa zarzuty. Mniejszy: w środku znajdziemy jedynie listy napisane przez Lovecrafta, a większość z nich adresowana jest do tych samych osób. Z punktu widzenia metodologii ma to sens, ale czasem brakuje różnorodności i kontekstu. Przydałoby się nieraz poznać odpowiedzi rozmówców Samotnika z Providence.  

Drugi zarzut - poważniejszy - dotyczy indeksu nazwisk, a raczej jego braku. Jeśli chcecie szybko sprawdzić, w którym liście HPL wspominał o Machenie - jedynym wyjściem będzie przekartkowanie całej książki. Jeśli nie chcecie czytać całej publikacji, ale zżera Was ciekawość, czy Lovecraft wspomniał kiedykolwiek o Chopinie, Grabińskim, Edgarze Allanie Poe itp. - nie dowiecie się tego bez żmudnej lektury kilkuset stron. 

Tak się nie robi. Dla publikacji tego typu porządny indeks nazwisk jest obowiązkiem. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał.

***

Niektóre listy cieszą oko graficznymi smaczkami. Nie mam tu na myśli tych kilku pixeli na dole strony, zwiastujących mój palec.
(fot. Milczenie Liter)

Czy warto kupić? To zależy. Dla fanów Lovecrafta - zdecydowanie tak. Dla zatwardziałych miłośników literatury grozy - też.  Także tłumacze i wydawcy literatury niesamowitej powinni się zainteresować tym tomem, gdyż w środku znajdą wzmianki o całej masie innych utworów z kręgów niesamowitych, z których – niestety - wiele wciąż czeka na polski przekład. 

Listy Lovecrafta świetnie się sprawdzą jako uzupełniająca lektura. Jest to rzecz przydatna do nabrania kontekstu, zebrania ciekawostek,  czy dalszych prac badawczych. Aaa, wróć, wróć - do prac badawczych jednak średnio, bo nie ma indeksu nazwisk :)

Jednak „zwykły” czytelnik może być zawiedziony. Zdecydowanie odradzam pomysł czytania tej książki od deski do deski, jako wieczorna przyjemnostka. Lovecraft często przynudza, co w połączeniu z przydługawą treścią niektórych listów i powtarzającymi się motywami (skąd my to znamy!), może skutecznie uśpić.

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER