JULES BARBEY D'AUREVILLY - Oczarowana [recenzja #150]
Zapomniane dziełko francuskiego skandalisty.
***
OCENA:
Pozwólcie, że zacznę od żałosnego suchara: jestem oczarowany Oczarowaną.
Przełom XVIII i XIX wieku, okolice dzisiejszego Neufmesnil we Francji. Akcja toczy się w okolicy, w której przyszedł na świat D’Aurevilly, a niektóre wątki bazują na prawdziwych wydarzeniach; czy to historycznych, czy zaczerpniętych z losów rodziny Barbeya.
Główny bohater powieści podróżuje konno. W przydrożnej, podejrzanej knajpie poznaje Ludwika Tainnebouy. Wyruszają w podróż, okoliczności zmuszają ich do postoju. Tainnebouy opowiada historię owianego złą sławą księdza. Czyżby to jednak Ludwik był głównym bohaterem? Czy może postać, o której opowiada? Trzeba mu przyznać, że jest zręcznym gawędziarzem. Lecz chociaż mówi barwnie, nie do końca mu wierzymy: co chwilę podważa swoją opowieść, i mruga porozumiewawczo do czytelnika, jakby bawiła go moja niepewność.
W zasadzie cała książka opisuje losy pewnego byłego mnicha, którego niniejszym wprowadzam na scenę.
Jehoel Croix-Jugan, zwany niegdyś bratem Ranulfem. Ten bojownik, a później mnich i ksiądz, jest główną osią, wokół której obraca się oś fabuły Oczarowanej. Każde jego pojawienie się na kartach książki skupia nie tylko zainteresowanie innych bohaterów, ale także czytelnika.
Złowieszczy, niejednoznaczny, nieprzenikniony i mroczny. Twarz wiecznie ukryta pod zwałami mnisiego kaptura, tonąca w półmroku. Niewidoczna, ale przyciągająca spojrzenia wszystkich ciekawskich. Schowana, ale pieczołowicie odtwarzana w wyobraźni każdej lokalnej kumoszki i plotkarki.
Dlaczego? Z powodu swej deformacji. Twarz Jehoela została zmasakrowana podczas walk z rewolucjonistami. Brakuje czubka nosa, a reszta jest potwornie zniekształcona po nieudanej próbie samobójczej.
![]() |
Croix-Jugan (Georges Leduc, węgiel drzewny). (źródło: www.books.openedition.org) |
Na życiowej drodze Croix-Jugana autor stawia piękną, choć zamężną kobietę: Joannę Le Hardouey. Piękną, o dobrym sercu, szanowaną przez niemal wszystkich. Podczas wielkanocnej mszy, Joanna zauważa w kościele dziwnego mnicha, którego nigdy wcześniej nie widziała. I chociaż on nie zwracał na nią uwagi, ona pożerała go wzrokiem i za wszelką cenę dowiedzieć się wszystkiego o nowym przybyszu. Nowym przybyszu, który wkrótce niepostrzeżenie, krok po kroku, wypełnił całe jej myśli…
A najlepsze jest to, że Barbey nigdzie wprost nie napisał, co dokładnie działo się między Croix-Juganem, a Joanną Le Hardouey. Czytelnik jest postawiony w dokładnie tej samej sytuacji, co okoliczni wieśniacy. Może pozostawać jedyne w sferze domysłów, bo na pytanie: był romans, czy go nie było, odpowiedzi nie otrzyma.
Relację tych dwojga autor opisuje nie tylko za pomocą niedomówień, ale i kontrastu. Energiczna, wrażliwa Joanna, której policzki w przypływie emocji natychmiast goreją; kontra lodowaty, oschły mnich, który z zimną obojętnością traktuje zakochaną w nim do szaleństwa kobietę. Chociaż nie wiemy, czy to co między nimi zaszło, jest tym, czego Joanna pragnęła. Prawdopodobnie nie.
Jestem pod wrażeniem wirtuozerii D’Aurevilly’ego. Uwikłał dwoje głównych bohaterów w pełną ukrytych emocji relację, a mimo to w Oczarowanej nie znajdziemy a n i j e d n e g o dialogu między Joanną a Jehoelem. To relacja, która rozgrywana jest za pomocą ukrytych w środku emocji oraz milczenia; relacja, która przemawia samymi niedopowiedzeniami.
![]() |
Projekt pierwzej okładki "Oczarowanej". Autorem XIX-wieczny francuski malarz i ilustrator Felix Buhot, który pojawi się w tej recenzji jeszcze nie raz. (źródło: www.mbam.qc.ca) |
Nazwisku tego ex-mnicha i niby-księdza warto poświęcić kilka słów.
Barbey d’Aurevilly uwielbiał bawić się nazwiskami swych bohaterów, które zazwyczaj dobierane były nieprzypadkowo. To oczywiście pobudziło do działania moje śledcze instynkty. Według mojej teorii inspiracją mogła tutaj być niejaka Joanna Jugan – francuska zakonnica zmarła w 1879 roku, obecnie święta. Zwana była Marią od krzyża (Marie de la Croix). Croix-Jugan – brzmi znajomo? Do tego jej imię to Joanna… Nie no, za dużo tych zbiegów okoliczności jak na jedną postać.
Zagłębiając się w życiorys Joanny Jugan odkryjemy, że przez wiele lat pomagała na wpół ślepej, częściowo sparaliżowanej kobiecie. A przecież książkowa Joanna regularnie przychodziła na pogaduszki do sparaliżowanej Klotki, mieszkającej na uboczu i wyklętej przez mieszkańców ex-prostytutki. Ex-prostytutki, która z racji na swą zacną profesję, była w posiadaniu niezliczonej ilości plotek i „haków” na każdego.
Joanna dzieliła życie – i łoże – z Tomaszem Le Hardouey, jedną z najbardziej tajemniczych postaci w tej książce. Wiemy, że jest mężem Joanny, a swój majątek zdobył nieuczciwie. Uwaga, poniższy akapit zawiera spojlery!
Le Hardouey’a oskarża się aż o dwa morderstwa: zastrzelenie Croix-Jugana, ale także utopienie Joanny. Czy faktycznie przelał krew obu tych osób? D’Aurevilly nie zdradza, pozostawiając irytujący posmak niespełnienia po skończeniu lektury. Dochodzę wręcz do wniosku, że ten złośliwy pisarz lubuje się w wodzeniu czytelnika z nos.
Kobieta była zamężna za jednym z najbogatszych gospodarzy Białych Landów i Lessay, który nabył dobra publiczne; człowiekiem aktywnym i przebiegłym, jednym z tych, co wyrastają na ruinach spowodowanych rewolucjami niczym goździki (tyle że mniej pachną) w szczelinach zwalonego muru.
Opisana krok po kroku destrukcja psychiczna Joanny jest kolejnym dowodem na maestrię Julesa Barbeya D’Aurevilly’ego. Krok po kroku popada w obłęd, stopniowo zmieniając się w zupełnie inną osobę. Nie poznaje jej mąż, znajomi, mieszkańcy, ani chyba ona sama. Pozostaje trzymać kciuki, żeby się opamiętała, ale to może nie wystarczyć…
Jednym z licznych smaczków Oczarowanej są poupychane tu i tam elementy nadprzyrodzone. Upstrzony pagóreczkami i dołkami płaskowyż Lessay – spowity aurą niesamowitości – budzi w wieśniakach zabobonny przestrach. Gdyby ktoś niezdrowy na umyśle stworzył ranking budzących grozę płaskowyżów, Lessay znalazłby się w czołówce. Może tuż za płaskowyżem Leng, wymyślonym przez Lovecrafta.
![]() |
Płaskowyż Lessay według Felixa Buhota. (źródło: www.ouest-france.fr) |
Niesamowitą wręcz rzecz zrobił D’Aurevilly z wędrownymi pasterzami-owczarzami. Uczynił z nich tajemnicze plemię bez domu i własnej ziemi, które dysponuje mocami rzucania klątw i wpływania na ludzkie losy. Szczególnie jeden z nich – zwany Pater – potrafił wiele. Budził we mnie wielki niepokój. Gdyby się przyjrzeć bliżej, można dojść do wniosku, że to właśnie owe pastuchy kształtują fabułę Oczarowanej i sterują jej najważniejszymi wydarzeniami.
Siedział na dużym głazie narzutowym, jakie często spotyka się w Normandii, spowity w rodzaj obszernego płaszcza w duże, rudo-białe pasy, przypominającego damską pelerynę spinaną pod szyją. Trwał w bezruchu. Nawet gałki oczne były tak nieruchome, że można go było wziąć za jakąś druidyczną mumię wykopaną z galijskiej chaty.
Są gnuśni, marzycielscy, nieodporni na trudy (…) tajemniczy i ciągle w podróży. Nieraz próbowano ich przepędzić z różnych parafii. Odchodzili i wracali. (…) Ich jedyną pogróżką jest uniesiony w półobrocie palec, co niemal zawsze zwiastuje jakieś nieszczęście. Pomór bydła, zgorzel jabłoni w sadzie, zatrucie wody w studni, zwykło zdarzać się wkrótce po owym milczącym uniesieniu palca.
No a teraz przypominam sobie, że pastuch rzucił mi wtedy spod okapu kominka diabelskie spojrzenie, czarne jak grzech śmiertelny, a potem, kiedy szedłem po Siwkę, widziałem jak się szwendał koło stajni.
Od czasu do czasu po płaskowyżu rozchodzi się dźwięk dzwonów. To w środku nocy, mroczny mnich próbuje dokończyć swoją mszę. Biada temu, kto usłyszy ów dźwięk jadąc przez pustkowia Cotentin – metaliczne odgłosy są jak klątwa, oznaczają zbliżającą się tragedię…
![]() |
Spotkanie Joanny z pasterzem. Grafika autorstwa Felixa Buhota, który w piękny, klimatyczny sposób zilustrował "Oczarowaną". (źródło: www.sarah-sauvin.com) |
Podobnie z tytułem książki – jest on niejednoznaczny. W trakcie lektury byłem pewien, że dotyczy Joanny Le Hardouey. Jedna z końcowych scen sugeruje, że wcale niekoniecznie… Barbey mnie przechytrzył.
W jednej z ostatnich scen książki Croix-Jugan celebruje mszę wielkanocną – równo rok po zawiązaniu akcji i swoim nagłym pojawieniu się w okolicach Lessay. Symbolika ostatnich scen powieści jest dość oczywista, ale trzeba przyznać, że D’Aurevilly zgrabnie sobie to wszystko wykoncypował.
![]() |
XIII-wieczny kościół św. Anny w Neufmesnil. Czyżby to tutaj demoniczny Croix-Jugan odprawiał mszę wielkanocną? (źródło: Wikipedia) |
Tych symboli znajdziemy u francuskiego dandysa więcej. Są podane nienachalnie, bez mdlącej egzaltacji. Warto zwrócić uwagę na sceny, w których pojawia się krew oraz bicie dzwonów. Wspomina o tym we wstępie tłumacz, Marek Dębowski.
Jest jeszcze warstwa polityczna, która akurat interesowała mnie najmniej. Croix-Jugan był rojalistą i przywódcą Szuanów; walczył przeciwko rewolucjonistom („niebieskim”), z których wielu zabił własnoręcznie. Siłą rzeczy pojawiają się wstawki o zabarwieniu politycznym i historycznym, ale trwają dokładnie tyle, ile powinny, aby nie zanudzić czytelnika.
Ile tu warstw, ile ciekawych bohaterów, ile tajemnic! Wszystko podane w ciekawej formie, z wieloma pytaniami bez odpowiedzi.
Wrócę jeszcze na chwilę do naszego ex-mnicha. Kim był ksiądz Jehoel Croix-Jugan? Skruszonym Sługą Bożym? Wodzem Szuanów i patriotą? Mordercą i manipulatorem? A może wcieleniem zła, demonem, który podporządkowuje sobie i doprowadza do szaleństwa kobiety? Były ich co najmniej trzy: oprócz Joanny i Klotki (która trzyma się najdzielniej i prędzej to psychiatra usiadłby u niej na kozetce, niż odwrotnie), także Adélaïde Malgy: opętana nieodwzajemnionym uczuciem do kapłana, które spopieliło ją od środka.
Niech każdy odpowie sobie sam na powyższe pytanie, ale jedno jest pewne: Barbey D’Aurevilly stworzył jedną z najbardziej złowrogich postaci w historii XIX-wiecznej francuskiej literatury.
A duch Croix-Jugana straszy podobno po dziś dzień w opuszczonym opactwie Blanchelande w Neufmesnil, wciśniętym między brzeg morza a zdradliwe bagna...
![]() |
Opactwo Blanchelande w Neufmesnil. (źródło: www.ouest-france.fr) |
Podszedł do łóżka Szuana i chwytając pazurami bandaże na twarzy pociągnął je z taką siłą, że trzasnęły w strzępy, zdzierając przyklejone kawałki żywego ciała z ran, co zaledwie zaczynały się goić. (…) Chrapliwy dźwięk wydzierający się z głębi piersi rannego nie miał już w sobie nic ludzkiego. Był to ostateczny krzyk życia gwałconego potwornym bólem.
- A teraz – powiedział upiorny sierżant szatańskich zastępów – podsmażmy Szuana na ogniu!
Każdy z nich wyciągnął z ognia żagiew i przyłożył do twarzy, co nie była już twarzą. Ogień gasł w sączącej się z ran krwi, jakby go rzucano w otchłań.
PS. Osobom zainteresowanym tematem i znającym język francuski polecam świetną pracę dr Eweliny Mitery na temat bohaterek kobiecych w publikacjach Barbeya D'Aurevilly'ego. Płeć piękną nasz dandys przedstawiał zazwyczaj jako istotę demoniczną, kusicielską i grzeszną. A wspomnianą pracę pod tytułem "Les femmes diaboliques de Barbey d'Aurevilly - esquisse du portrait physique et moral" przeczytać można chociażby tutaj.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)